Alwernia
Kontrowersyjny początek
Gdy w poniedziałek, na pierwszej sesji Rady Miejskiej w Alwerni, poprosiłem o numer telefonu debiutującą Krystynę Mazgaj z Mirowa, której wcześniej nie znałem, odpowiedziała bezceremonialnie: „Nie będziemy się kontaktować".
Zaskoczyła mnie. Myślałem, że to żart, ale nie. „Ja jestem nowa i nie mam nic do powiedzenia"- stwierdziła. Szczęka mi opadła, bo nigdy, pracując jako dziennikarz, nie miałem takiej sytuacji.
Wszyscy inni radni z gminy Alwernia podali do siebie kontakt i telefoniczny, i mailowy. Zapytałem więc Krystynę Mazgaj, co w sytuacji, gdy mieszkaniec z pani miejscowości zadzwoni do mnie z jakąś interwencją? „To będziemy się kontaktować tutaj" - odparła. Tutaj, drodzy internauci, czyli średnio co miesiąc na sesji.
Nie nalegałem, by pani Krystyna dała mi numer telefonu. Właściwie, to powinien być ogólnodostępny w biurze rady miejskiej. Każda osoba ma prawo zadzwonić do radnego, który uzyskał mandat społecznego zaufania i który jest opłacany z pieniędzy podatników. Żaden radny nie robi łaski, że podaje kontakt do siebie. Jak widać, trzeba o tym niektórym przypomnieć.
Komentarze
33 komentarzy
Ha ha ludzie,ale macie problemy!!!zadroszcze Wam!
to właśnie elektorat siemka (startowała z jego komitetu)
Do Harold Crick: Wpis majstersztyk. Tylko pogratulować intelektu.
Jak Panu Dulowskiemu pasuje, to kogoś objedzie, gdy koszulka bliska, to będzie ją wygładzał. Po pożarze w alwerniańskim klasztorze próbował wszystkim udowodnić, że kierujący tą instytucją gwardian nie jest łajzą, tylko bohaterem. Krytykę związaną z zakupem drzwi do kościoła w Chrzanowie nazywa populizmem. Widzę tutaj chłopca, którego nie dopuszczono do gry w piłkę, więc poszedł do pani się pożalić.
tadzik07 - no miałem już nie komentować, ale muszę kilka słów do Ciebie - już nawet prawie odbiegając od tematu. Tak nie jestem dziennikarzem. Jestem za to czytelnikiem. Dziennikarz nie może żyć bez czytelnika i na odwrót. I bycie czytelnikiem daje mi prawo do komentowania. Niestety Twoja retoryka jest z grupy tego typu: - księża mają dużo pieniędzy - to zostań księdzem, - nauczyciele mają długie wakacje - to zostań nauczycielem - dziennikarze piszą co chcą - to zostań dziennikarzem - itp. itd.
nikt jej nie kazał być radną boże nie dała tego numeru bo chciała się pokazać z tej dobrej strony ;p
Do Mandrax. Powiem wprost,dla mnie i nie tylko to nadal jest SZOPKA.Nie może Pan się pogodzić z faktem,że nie ma Pan racji.Pan Łukasz Dulowski wie co robi,a jak nie, to niech Pan się zatrudni jako dziennikarz i będzie pan pisał,co ślina przyniesie na język.Powodzenia!
sorry coś obcięło - miało się zaczynać "Panie Łukaszu"
e Łukaszu - nawet jakbym chciał przyjąć Pana rację to napisany przez Pana artykuł nijak nie ma się do wagi zaistniałej sytuacji. Jakby to ładnie ująć "pojechał" Pan po kobiecie, która jak to ktoś tu napisał - dzień z nocą jest dopiero radną. Jakby wszyscy radni nie chcieli się z Panem kontaktować - to owszem mógłby Pan taki artykuł napisać. skorpion - tak jestem twardy "jak Roman Bratny". Podejmowane decyzje powinny być przemyślane - ich zmiana co kilka godzin jak dla mnie nie świadczy najlepiej. tadzik07 - szopką to ja bym nazwał napisanie tego artykułu. A potem to już poszło.. I jeszcze raz do Pana Łukasz (to już złośliwie będzie :) ) - ale nie podał Pan swojego PRYWATNEGO numeru telefonu.... tylko redakcyjny - jest różnica.
Atakują dziennikarza pewnie znajomi P K Mazgaj osmieszaja się a za chwilę będą gdybać po co itp :-/
Codziennie dziennikarz jest dostępny pod numerem telefonu 697 351 999. Jestem to albo ja, albo któraś z moich koleżanek, albo któryś z moich kolegów. Pozdrawiam.
Panie Łukaszu proszę podać Pański nr prywatnego telefonu , na wypadek spraw niecierpiących zwłoki .
Do Skorpion: Skoro tak uważasz... Szanuję Twoje zdanie, choć mam inne na ten temat.
Pozdrowienia dla yellowrose - jakby mi to z ust wyjął :)
Panie Łukaszu Dulowski, powiem tak... Do natychmiastowego załatwiania spraw i najszybszej interwencji to są powołane u nas w kraju odpowiednie służby, jak np. Policja, Straż Pożarna i Pogotowie ratunkowe. Inne sprawy mogą poczekać parę dni i świat lub gmina się nie zawalą. Jeżeli zdarzy mi się potrzebować kontaktu do mojego radnego, to ja go znajdę, przez Gminę właśnie. Od początku zastanawiam się natomiast jak czuje się radny, gdy każdy może się dodzwonić do niego o każdej porze dnia i nocy. Obojętnie, czy jest to blady świt, czy bardzo późny wieczór, czy radny jest akurat na imprezie towarzyskiej, czy w kościele. A może ten nr zostanie wykorzystany do jakiś niezbyt przyjemnych celów, jak np. Stalking. Gdy ma się służbowy telefon to jest prościej, bo zawsze można go zmienić. Z numerem prywatnym jest gorzej, bo z wielu powodów może to nie być takie proste.
Ludzie opamiętajcie się to była prośba tylko o numer telefonu i nic więcej. Pozostali to zrobili(radni), a co niektórzy robią z tego szopkę. Dosłownie szopkę. I uważają się za wielkich prawników, którzy myślą, że znają się na prawie. To właśnie oni tworzą problem, którego nie ma.
To skoro taka niedostępna to po co chciała być radna bo w końcu ile razy trzeba tłumaczyć ze kazdy podał numer telefonu tylko P Mazgaj miała z tym problem
Nie miała obowiązku ujawniać swojego prywatnego nr telefonu. Jeżeli zakupi go sobie jako radna i wykorzysta do kontaktu w ramach podjętej służby to i owszem powinna go podać. Radny też człowiek i ma prawo do prywatności. Ten artykuł pokazał, że autor nie miał innego tematu i szukał sensacji. A nowej pani radnej życzę, aby umiał odnaleźć się w nowej roli.
Do Skorpion: To nie jest robienie żadnej afery, proszę o uważne przeczytanie mojego wcześniejszego wpisu. Jeśli ty, Skorpion, będziesz miał problem do natychmiastowego rozwiązania, łączący się w różny sposób z twoim radnym, i zgłosisz go do mnie, a ja się z tym radnym będę kontaktował mailowo i on mi odpisze za parę dni, to inaczej będziesz mówił. Pomyśl. Sugerujesz służbowe telefony dla radnych. To przecież się wiąże z kosztami. Osoba, która decyduje się być radnym, staje się osobą publiczną. Również kontakt (najlepiej telefoniczny, bo chodzi o jak najszybszą interwencję dla dobra mieszkańców), podany przez nią, staje się kontaktem publicznym, dostępnym w biurze rady miejskiej. Ja mogę zadzwonić, ty możesz zadzwonić, twój sąsiad może zadzwonić. Nie twórzmy innych standardów niż te obowiązujące w demokracji. Oczywiście, wziąłem pod uwagę, że pani jest nowa. Ale prosiłem też o kontakt wszystkich pozostałych nowych radnych i problemów najmniejszych nie było.
W Mirowie każdy się zna wiec myślę że nic dodać nic ująć
Na początku chciało mi się zażartować, że Pani Krystyna pewnie pomyślała, że Pan Dulowski chce się z nią prywatnie na kawę umówić, a pewnie nie jest w jej typie. Ale potem przyszła refleksja, dlaczego to niby ma się nagle po wyborze na radnego upubliczniać swój prywatny nr telefonu. Co innego adres mailowy. Można sobie założyć konto na jakimś portalu specjalnie do celów społecznych, ale prywatny telefon, to zupełnie co innego. No chyba, że gmina da radnym służbowe telefony. - - Do Mandraxa - - Twój pierwszy post jest jak najbardziej ok, ale tym drugim to już przywaliłeś równo. Kobieta znalazła się w nieprzyjemnej sytuacji przez artykuł P. Dulowskiego, który nie wziął w ogóle pod uwagę, że Pani Krystyna jest radną dzień z nocą i jeszcze się nawet nie zdążyła przyzwyczaić do tej myśli. Pan Dulowski zaatakował ją jakby tam siedziała co najmniej pół kadencji i była notorycznie wredna i opryskliwa. Ww. pewnie chcąc jakoś zakończyć ta sprawę podała w końcu ten nieszczęsny numer telefonu. A Ty się Mandrax rozdarłeś na całego, robiąc jeszcze większą aferę niż Dulowski, że, cytując po literkach: " że można Panią"małym" szantażykiem zawsze podejść i innym razem to nie będzie nr telefonu tylko np. jakieś głosowanie". No to ja się pytam, jakim prawem tak oceniasz człowieka, którego nie znasz. I jeszcze wrzeszczysz dalej, że Ty to byś oczywiście nigdy takiego numeru telefonu nie dał. Domyślam się, że Ty Madrax to jesteś tak w ogóle twardy jak skała, nieprzejednany i konsekwentny do bólu. No to dedykuję Ci na koniec bardzo mądre słowa Szymborskiej: „Tyle wiemy o sobie na ile nas sprawdzono"
Do Mandrax: Internauci wcześniej komentujący tę publikację doskonalę zrozumieli jej sens, za wyjątkiem pani/pana, więc kilka słów „dojaśnienia”, bo pani/pan tworzy teorię spiskową. W tej publikacji tak naprawdę nie chodzi o jedną panią Krystynę Mazgaj, ale o mechanizmy, które powinny funkcjonować w demokratycznym państwie. Osoba publiczna (czytaj radny) ma służyć mieszkańcom, natomiast prasa, zwłaszcza lokalna, ma pomagać w rozwiązywaniu ludzkich problemów. To jest nadrzędny cel. My, dziennikarze, często jesteśmy pośrednikami pomiędzy mieszkańcami a władzą. Bardzo często ludzie dzwonią do redakcji, prosząc o rozwiązanie konkretnych problemów. Wtedy dzwonię również do samorządowców z danej miejscowości, ale nie tylko dlatego, by przekazać im do wiadomości dany problem, ale przede wszystkim, by ich również zaktywizować do działania. I właśnie po to jest dziennikarzowi potrzebny kontakt do radnego/radnej. I nie jest to, Mandrax, „strzelanie focha”, lecz sygnalizowanie ważnej kwestii. Proszę sobie wyobrazić, że wszyscy radni z danej gminy, których państwo wybraliście jako swoich reprezentantów, stwierdzają, że nie będą podawać do siebie kontaktu. Wpis internauty o nicku „Avoq” pozostawiam natomiast bez komentarza.
U mnie ta Pani ma już plus. A dziennikarzyna się wyżalić musiał. Straszne.
A teraz jeszcze dwa słowa do Pani Radnej: Jak już się Pani decyduje nie dawać dziennikarzowi swojego nr telefonu (do czego oczywiście ma Pani prawo), to nich się już Pani trzyma swojego postanowienia (nie oceniam czy dobrego, czy złego). Przekazywanie jednak tego nr kilka godzin po publikacji artykułu, powoduje pewien niesmak, co do Pani stałości decyzji. Jakbym ja miał jakieś wewnętrzne przesłanki, aby nie dawać telefonu dziennikarzowi, to bym się ich trzymał, bo tak to ja sobie myślę, że można Panią"małym" szantażykiem zawsze podejść i innym razem to nie będzie nr telefonu tylko np. jakieś głosowanie.
Panie Łukaszu (zwracam się do autora tego "artykułu") - wiem, że pewnie usuniecie to co napiszę, ale napiszę, Napisał Pan pseudo artykuł tylko dlatego, że jedna radna nie chciała Panu dać nr telefonu. To taki typowy news z "d**py". Nie chciała to Panu nie dała, a Pan nie ma żadnego prawa żądać od niej telefonu. Zapewne chciał go Pan nie jako wyborca, a jako dziennikarz - jest jakiś paragraf na to, że Pan go Musi mieć? Ja go nie pamiętam. Nie znam kobiety, ani tamtych okolic, ale pisanie artykułu o tym ze zdjęciem wielkim tej pani jest żenujące. Jak dla mnie gdy dziennikarz pisze artykuł tylko o tym, że strzelił sobie focha na kogoś, bo ktoś coś itp, to powinien pomyśleć o pracy np w pobliskim autokomisie, a nie gazecie.
no brawo o to jaką sobie wybrali radną a mieli naprawdę fajna mądrą Panią z Podłęża
Pani Krystyna Mazgaj zadzwoniła właśnie, przekazała kontakt do siebie, przeprosiła za zamieszanie. Zapewniła, że zostawiła w biurze rady telefon do siebie i zadeklarowała chęć współpracy.
Pani Krysia wygrała coś pierwszy raz w życiu i chyba jeszcze nie wie że to były wybory do Rady Miasta. Dajcie jej czas aż emocje opadną, ochłonie i sama zacznie dzwonić i pytać o pytania :)
Bo pewnie w Mirowie to jeszcze jak za PRL-u dopiero złożyła wniosek do TP SA o przyłączenie tel i uważa, że za jakieś 7 lat jej podłączą :D
A może Pani Radna nie posiada telefonu i wstydzi się to oznajmić? Myślę, że za jakiś miesiąc, gdy uzyska dietę to będzie chodzić z wizytówkami do każdego.ha ha ha :) Trochę wstyd dla wioski. Gratuluję początku ;p
Do siesta: Doskonale wiedziała.
A może ta pani nie wiedziała, że jest pan dziennikarzem? Pokazał jej pan dokument to poświadczający? Nie każdy przecież musi czytać "Przelom" i znać jego gwiazdy:)
haha co chcieli to wybrali. Ale Panie redaktorze, Mirów to wioska gdzie są 3 domy i 2 ulice więc tam nie muszą mieszkańcy dzwonić tylko w papućkach podejdą i wszystko jasne;)