Nie masz konta? Zarejestruj się

Libiąż

18.01.2022 20:00 | 4 komentarze | 4 427 odsłony | Marek Oratowski
Z ARCHIWUM TYGODNIKA „PRZEŁOM". Od ponad trzech lat działa Fundacja im. Heleny Kmieć, wolontariuszki misyjnej, zamordowanej w Boliwii w styczniu 2017 roku. Marta Trawińska, dyrektor fundacji, opowiada o tym, w jaki sposób podtrzymywana jest pamięć o niezwykłej libiążance oraz o inicjatywach będących przedłużeniem jej działalności.
4
Misja Heleny trwa nadal
Marta Trawińska przed wędrującą po całej Polsce wystawą plenerową o Helenie Kmieć, która dotarła już także do Trzebini i Chrzanowa
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas
Marek Oratowski: Jak wspomina pani Helenę Kmieć, koleżankę z Wolontariatu Misyjnego Salvator?
Marta Trawińska: Poznałam ją w 2012 roku, przygotowując się do mojego pierwszego wyjazdu na misję na Węgry. Pojechałyśmy tam razem. Potem wiele razy się spotykałyśmy. Robiła równocześnie tak wiele rzeczy, że często mogła być gdzieś tylko krótko. Pamiętam, jak kiedyś wieczorem siedzieliśmy w centrum wolontariatu w Trzebini, a Helenka wpada w stroju stewardessy. „Wiecie co, niedługo mam kolejny lot, ale chciałam was tu odwiedzić, choćby na chwilę" - powiedziała. Nosiła często koszulkę z napisem „Free hugs", czyli „Darmowe przytulasy". To przytulanie innych to był dla niej taki naturalny odruch.

Po śmierci Heleny powstała fundacja.
- Została powołana przy współpracy salwatorianów, rodziny, przyjaciół i wszystkich ludzi dobrej woli, we wrześniu 2017 roku. Wszyscy zaczęliśmy się zastanawiać, co dalej. Czy śmierć Helenki może zakończyć to dobro, które działo się za jej życia? Doszliśmy do wniosku, że trzeba te inicjatywy kontynuować. Stąd nasze hasło - „Misja Heleny trwa nadal".

Pomagacie dzieciom i młodzieży. Co już udało się zrobić?
- Ponieważ Helenka zajmowała się działalnością misyjną, już w pierwszą rocznicę jej śmierci zainaugurowaliśmy program stypendialny. Obejmuje trzy kraje: Meksyk, Zambię i Boliwię. Fundujemy stypendystom czesne w szkołach. W tych krajach szkoła jest płatna i wiele dzieci nie może sobie pozwolić na kształcenie. Finansujemy zakup materiałów dydaktycznych. Niekiedy także jedzenie. W każdym z tych krajów mamy na miejscu koordynatora czuwającego nad właściwym przebiegiem programu. W Boliwii nawiązaliśmy współpracę z siostrami służebniczkami dębickimi, u których pracowała Helena na misjach w Cochabambie. Tam mamy jedną stypendystkę. Od dwóch lat wspieramy finansowo Nicol, która ukończyła liceum prowadzone przez siostry. Popołudniami zamiast nauki pracowała jako niańka, aby pomóc w utrzymaniu siostry i mamy oraz zebrać pieniądze na kolejne czesne. Dzięki wsparciu stypendialnemu naszej fundacji mogła skupić się na nauce i dostać na wymarzone studia. Pomagamy też 12 uczniom z Meksyku. Ich liczbę zwiększyliśmy ostatnio, bo przez koronawirusa wielu ich rodziców straciło pracę. W Zambii wspieramy całą szkołę, którą na jednej z wysp otworzył polski misjonarz, salwatorianin. Współfinansujemy tam bieżące potrzeby, m.in. opłacamy nauczycieli oraz materiały edukacyjne.

W jaki sposób pozyskujecie fundusze na taką działalność?
- Fundacja prowadzi wiele projektów finansujących program stypendialny. Na przykład cegiełkę na program stanowi wydana w ubiegłym roku płyta „Helena - muzyczna biografia". Każdy, kto ją kupi, wspiera stypendystów. Temu celowi służy także nasza najnowsza inicjatywa, czyli wystawa plenerowa. Odwiedzamy parafie goszczące wystawę o Helenie z małym kiermaszem - publikacjami na jej temat i pamiątkami misyjnymi. Pozyskane przy tej okazji fundusze trafiają do naszych podopiecznych w tych trzech krajach. Do tej pory wystawa odwiedziła Trzebinię, Gliwice, Konin, Żmigród, Chrzanów i Czeladź. Zarezerwowało ją już 16 innych parafii. Kolejne zapraszamy do kontaktu z nami. Na pewno koronawirus pokrzyżował niektóre nasze plany. Na szczęście mamy grupę stałych darczyńców.

Utrwalacie pamięć o zamordowanej wolontariuszce, zbierając dokumenty i świadectwa o jej życiu. Powstają kolejne wydawnictwa.
- Na kolejną rocznicę śmierci Heleny przygotowujemy książkę dla dzieci, zatytułowaną „Podróż po miłość, czyli niezwykłe życie Helenki Kmieć". Będzie o przygodach z życia Heleny, z pięknymi ilustracjami. Cały czas spływa do nas wiele maili i informacji od osób, które piszą o Helence. Na naszej stronie helenakmiec.pl utworzyliśmy taką księgę pamięci. Dla mnie to jest niesamowite, że osoby, które nigdy jej nie spotkały, za jej przykładem często decydują się na zmianę życia na lepsze. Ksiądz proboszcz z parafii św. Barbary w Libiążu wspominał, że wiele osób przyjeżdża na jej grób. Nawet z daleka. Ta pamięć jest więc żywa. Naszą misją, jako fundacji, jest jej podtrzymywanie. Helena jest nadzieją dla ludzi młodych w Kościele, szczególnie dla tych, którym trudno się w nim dziś odnaleźć. Jest przykładem, że mogą w nim działać i zrobić wiele dobrego. Ta pamięć nie zamyka się jedynie w granicach naszego kraju. Opowiadaliśmy o Helence m.in. podczas polonijnej pielgrzymki w Chicago oraz w polskiej parafii w Londynie.

Myślicie o zainicjowaniu procesu beatyfikacyjnego?
- Nie, nie myślimy o tym. Nie jest to w naszej kompetencji. Zostawiamy to odpowiednim władzom kościelnym. Fundacja skupia się przede wszystkim na działalności edukacyjnej i pomocowej.

Archiwum Przełomu nr 48/2020