Nie masz konta? Zarejestruj się

Chrzanów

Kolonia Rospontowa czeka na odczarowanie

25.04.2024 13:00 | 0 komentarzy | 4 730 odsłony | Łukasz Dulowski
Mnóstwo zapijaczonych twarzy, smród, brud i ubóstwo. Obcy omijali tę część Chrzanowa. Tak było na dawnym osiedlu robotniczym Kolonia Rospontowa. Dzisiaj wiele się zmieniło na plus, ale zła sława jak magnes przylgnęła do tego miejsca. Mieszkańcy chcą je odczarować.
0
Kolonia Rospontowa czeka na odczarowanie
Widać gołym okiem, patrząc na otoczenie budynków, kto dba, a kto ma wszystko w nosie - mówi Ryszard Bębenek, mieszkaniec Rospontowej
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Rospontowa to jedno z dziesięciu osiedli w Chrzanowie. W różnych częściach niepodobne do siebie.

Trzy kolonie

Mieszkańcy tradycyjnie dzielą Rospontową na trzy obszary. Jeden z nich to Kolonia Leśna, składająca się z domów jednorodzinnych, zadbanych, otoczonych ogródkami. Następnie Kolonia Fabryczna, przytulona bezpośrednio do Fabloku - Pierwszej Fabryki Lokomotyw w Polsce. Kiedyś przeznaczona dla kadry zarządzającej i majstrów tego zakładu. Jest jeszcze Kolonia Rospontowa pośrodku wspomnianej zabudowy. To dawne robotnicze obiekty wielorodzinne z pocz. XX w., a także PRL-owskie bloki i nowe mieszkania deweloperskie.

Najbardziej intrygujący, ale i zdegradowany jest najstarszy fragment Kolonii Rospontowej. Piętrowe, modernistyczne kamienice w otoczeniu sosnowego lasu. Powstały z myślą o szeregowych pracownikach Fabloku. Dzisiaj mogłyby być wizytówką Chrzanowa, gdyby nie ząb czasu, który w większości mocno nadgryzł dachy i elewacje. Po prostu żal patrzeć. Przyszłe remonty starej zabudowy utrudni decyzja Małopolskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Krakowie, który w 2021 r. wpisał ją do rejestru zabytków. Dwa obiekty udało się odnowić przed tą decyzją. Reszta wspólnot mieszkaniowych będzie miała ostro pod górkę.

Przeprowadzka

Ryszard Bębenek mieszka na Kolonii Rospontowej od przeszło pół wieku, czyli od początku lat 70. minionego stulecia. Jest chrzanowianinem od urodzenia. Gdy jego żona podjęła pracę w Fabloku, jako kierowniczka przyzakładowego hotelu robotniczego, to przeprowadzili się ze starego miasta właśnie na Rospontową, do jednego z peerelowskich bloków. Wtedy pachniały jeszcze nowością, ale jednocześnie przytłaczały zewnętrzną szarością. Współcześnie, pod zarządem spółdzielni mieszkaniowej, przeszły metamorfozę. Zarumieniły się od kolorów.

- Na Rospontowej wiele się zmieniło na dobre, m.in. dzięki mojemu przyjacielowi Ryszardowi Bębenkowi, który był przewodniczącym rady osiedlowej - podkreśla mój rozmówca. Panowie dokładnie tak samo się nazywają.

Kto ma wszystko w nosie

Ryszard Bębenek mówi, że gdy w latach 70. zamieszkał na Kolonii Rospontowej, to PRL-owskie bloki oraz zabudowę z początku XX w. zajmowali głównie pracownicy Fabloku, także emerytowani. Z czasem następowała rotacja lokatorów. Zauważalne były różnice w zasobności portfela między mieszkańcami nowszej i starszej części tego osiedla, różnice między pracującymi a bezrobotnymi klientami OPS-u.

- Dzisiaj również widać gołym okiem, patrząc na otoczenie budynków, kto o nie dba, a kto ma wszystko w nosie - stwierdza pan Ryszard.

Zdarza się, że niedbalstwo idzie w parze z ubóstwem. Czy tak jest na Rospontowej?

- Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy na Rospontowej mieszkają też biedni ludzie. Niektórzy jeżdżą lepszymi samochodami, a porządku nie trzymają - odpowiada.

Z jego obserwacji wynika, że w ostatnich latach na Rospontowej przybyło mnóstwo dzieci.

- Zwłaszcza jak wprowadzono dodatek 500 plus. Są osoby, które chyba z tego żyją - uważa pan Ryszard.

Trzy światy na Rospontowej

Nie da się nie dostrzec różnicy między dobrze utrzymanymi blokami i zapuszczonymi - z małymi wyjątkami - dawnymi robotniczymi kamienicami. To jakby dwa światy. A właściwie trzy światy. Im wyżej, tym ładniej i bardziej luksusowo. Od najniżej położonej starej i zdegradowanej części, przez popeerelowskie bloki w środku kolonii, do najwyżej zlokalizowanego ekskluzywnego osiedla deweloperskiego, gdzie mieszkania kosztują kilkaset tysięcy złotych.

Od kilku ładnych lat Ryszard Bębenek jest członkiem rady osiedlowej. Relacjonuje, że na zebrania przychodzi niewiele osób. Chyba że dotyczą kontrowersyjnych tematów, jak np. planu budowy spalarni na sąsiednim osiedlu Młodości czy uciążliwych wstrząsów z kopalni Janina w Libiążu.

- Poza tym są głównie ci ludzie, których bezpośrednio dotyczą jakieś problemy. Może więcej osób uczestniczyłoby w tych spotkaniach, gdyby wynikało z nich coś konkretnego. W tym sensie, że byłyby jakieś efekty interwencji, reakcje urzędu miejskiego - dopowiada.

Panu Ryszardowi najbardziej brakuje dbałości o czystość i bieżące naprawy na Kolonii Rospontowej. Myśli o zabrudzonych i koślawych chodnikach, dziurach w drodze. Jego zdaniem, kuleje również zimowe odśnieżanie.

W „centrum" Kolonii Rospontowej, między blokami a najstarszą zabudową, znajduje się plac zabaw, który powstał z inicjatywy rady osiedlowej. Nie ma tu jednak za bardzo miejsca na kolejne nowe inwestycje, które poprawiłyby komfort życia mieszkańców. Młodzież korzysta z obiektów sportowych przy oddalonej o kilkaset metrów SP nr 5.

Straszne dziadostwo

Razem z Ryszardem Bębenkiem spaceruję po Kolonii Rospontowej. Stanowisko na odpady woła o pomstę do nieba. Niektóre kubły przewrócone, śmieci walają się wokół. Tuż obok skarpa odpadająca stromo do Chechła. Ładny widok na rzekę, gdyby nie straszne dziadostwo na zboczu. Zużyte pralki, telewizory, hulajnogi, papiery, butelki, puszki.

- Ta sytuacja i tak się poprawiła, gdy na wniosek rady osiedla powstały zabudowane stanowiska śmieciowe w innych miejscach - zaznacza pan Ryszard. - A z rzeką Chechło jest różnie, bo czasem płyną nią takie rzeczy, że lepiej nie mówić - dodaje.

Nad Chechłem znajdują się ogródki działkowe, dzisiaj zarządzane przez Stowarzyszenie Ogrodowe „Chechło". Prawdziwa perełka w tej części Chrzanowa. Przez osiem lat prezesem był tu właśnie Ryszard Bębenek.

Dawniej Rodzinne Ogrody Działkowe należały do pracowników Fabloku. Ciągną się przez ok. 800 metrów, czyli prawie jak aleja Henryka w Chrzanowie. Nawet alejki mają tam swoje nazwy, np. Krokusowa. W sumie jest to ok. 110 nieruchomości zaopatrzonych w energię elektryczną. Między altankami harcują cztery koty, jako stali lokatorzy działek. Urocze, dokarmiane przez działkowiczów i tam zadomowione. Rudek, Czarny, Srebrne Uszko i Łaciaty. Mają tu jak u Pana Boga za piecem.

Z rozpiętym rozporkiem

Sielankę działkowiczów zakłócają alkoholowe imprezy nad Chechłem. Na brzegach widać śmietnisko pozostawione po libacjach na świeżym powietrzu. Pan Ryszard twierdzi, że pijaki zbierają się m.in. przy wejściu do ogródków działkowych, na betonowym okrąglaku kanalizacyjnym, należącym do Wodociągów Chrzanowskich. Zaczepiają przechodniów idących od szkoły podstawowej w kierunku Kolonii Rospontowej.

- Daj dwa złote, pięć złotych i tak bez końca - ubolewa.

Gdy się zazieleni drzewo rosnące nad kolektorem ściekowym, to libacjusze załatwiają się w gęstwinie. Wokół roznosi się smród. Jest interwencja, przyjeżdża radiowóz, grupa ucieka za Chechło. I tyle policjanci ich widzieli. I w kółko to samo. Pan Ryszard apeluje, żeby Wodociągi Chrzanowskie oczyściły kolektor z dzikich zarośli, bo na otwartym terenie nie będzie się gdzie ukryć, wypić i wysikać. Może problem się skończy. Do tej pory spacerowicze nieraz się skarżyli, że musieli oglądać czyjś interes, bo ktoś wyskoczył z gęstwiny z rozpiętym rozporkiem.

Również w starej części osiedla, przy placu zabaw, zdarzają się alkoholowe sytuacje. Nawet przy bawiących się dzieciach. Może nie tak obsceniczne, ale jednak gorszące.

- Nie ma chyba dnia, żeby nie przyjeżdżała policja - mówi Ryszard Bębenek.

Poza tym na schodach przy bloku nr 17 młodzież pije piwo, ludzie nie mogą przejść. Na Rospontowej wciąż leje się sporo alkoholu. W różnych miejscach.

Alkohol w wolnym czasie

Dzielnicowym na Rospontowej jest mł. asp. Marek Głowacz z Komendy Powiatowej Policji w Chrzanowie. Przyznaje, na osiedlu istnieje problem alkoholowy.

- Z moich obserwacji wynika, że dotyczy zwykle tych samych osób. Zazwyczaj bezrobotnych, z tendencjami do uzależnienia od alkoholu. Picie traktują jako sposób na spędzenie wolnego czasu w gronie sąsiadów i integrację - diagnozuje mł. asp. Marek Głowacz.

Duże znaczenie ma pora roku. W lecie pijaństwo się nasila. Piją na ławkach, w rejonie rzeki Chechło oraz bliżej lasu.

- Bardzo często się zdarza, że alkohol jest pity na przystankach autobusowych. Przy czym duże znaczenie ma bliskość sklepów z alkoholem - zauważa mł. asp. Marek Głowacz.

Podkreśla, że policja walczy z problemem poprzez bieżące patrolowanie osiedla, obserwowanie, pouczanie mieszkańców i wystawianie mandatów. Czasami interwencje kończą się odwiezieniem pijanych delikwentów do Pomieszczenia dla Osób Zatrzymanych w KPP w Chrzanowie. W przypadku osób, względem których istnieje podejrzenie o skłonności do nadużywania alkoholu, są kierowane wystąpienia do Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.

Co pół roku policja wdraża działania priorytetowe, polegające na objęciu nadzorem miejsc w sposób szczególny narażonych na różnego rodzaju zagrożenia.

- Na dzień dzisiejszy są to przystanki autobusowe na Kolonii Rospontowej, narażone na grupowanie się osób spożywających alkohol, zaczepiających przechodniów i zanieczyszczających teren przystanku. Społeczność osiedla, właściciele sklepów oraz rada osiedlowa są powiadamiane o takich działaniach - podkreśla dzielnicowy Marek Głowacz.

Interwencje policyjne na osiedlu przeważnie dotyczą nieporozumień rodzinnych i sąsiedzkich. Zdarzają się zakłócenia ładu i porządku publicznego. Popełniane przestępstwa to przede wszystkim posiadanie środków odurzających.

Łatka niebezpiecznej okolicy

Jarosława Tobiasz jest aktualnie przewodniczącą Rady Osiedla Rospontowa.

- To miejsce zmienia się na lepsze od co najmniej 10 lat. Gdy przeprowadziłam się tutaj 26 lat temu, to byłam przerażona tym, co się dzieje na Rospontowej - przyznaje.

Z tamtych czasów zapamiętała mnóstwo ludzi pijących alkohol, smród, bród i ubóstwo. Podkreśla, że teraz w starych kamienicach na Kolonii Rospontowej są prawie wyłącznie mieszkania własnościowe, w dużej mierze zajmowane przez nowych lokatorów.

- Drugi rok przewodniczę radzie osiedlowej i jestem zbulwersowana, gdy wiecznie słyszę, że Rospontowa równa się patologia. Nie, to nie tak! - przekonuje pani Jarosława.

Podkreśla, że bardzo ciężko odkleić od Rospontowej łatkę złej i niebezpiecznej okolicy.

- Wstydzę się za wygląd tych starych budynków, ale tutaj nie ma już jakichś slamsów. W środku są naprawdę zadbane mieszkania - stwierdza.

Jarosława Tobiasz mówi, mając na myśli również władze miejskie, że trzeba się z całych sił postarać, żeby Kolonia Rospontowa odzyskała blask.

- Przez wiele lat dużo tutejszych terenów należało do Skarbu Państwa. W efekcie nie było koszenia czy wycinki samosiejek. Teraz to zostanie zrobione i również będą pomału znikać dzikie wysypiska. W tym roku zostanie też wyremontowana droga na Kolonii Rospontowej - zapowiada pani Jarosława. Dodaje, że przydałby się klub seniora na Rospontowej, a także więcej atrakcji dla najmłodszych.

Teraz jest spokojniej

Gdy zanurzymy się w starą część Kolonii Rospontowej, to wydaje się, że za chwilę wyjdą sąsiedzi - jeden, drugi, trzeci. Zagadają, usiądą na ławce, może „strzelą" po piwku. Ktoś krzyknie przez okno, że pranie na sznurku już suche jak pieprz. Albo na cały głos zawoła: „Franek, obiad!!!". Jak na dawnej wsi. To jednak też się już zmienia na Rospontowej, ale czasem można jeszcze trafić na podobne obrazki.

W cieniu przy jednym z budynków ulokowali się: Dawid, Mariusz i Jakub, żeby pogwarzyć przy browarze.

- W latach 90. była tutaj patologia. Ludzie bali się przechodzić przez Rospontową. Młodzież, chodząca do szkoły w Fabloku, wysiadała przystanek wcześniej albo dalej, żeby ominąć Rospontową. Bo inaczej nie wracali do domów z kompletnym ekwipunkiem - podśmiewa się Dawid. - Teraz jest u nas w miarę spokojnie - uważa i, jakby na potwierdzenie tych słów, rozgląda się wokół.

Mariusz mieszka na Kolonii Rospontowej od 13 lat. Mówi, że widział końcówkę patologii i początek czegoś lepszego.

- Czasem było ciężko, ale dało się przeżyć. Obcy raczej nie zapuszczali się na to osiedle - wspomina.

Dzisiaj mieszkańcy Kolonii Rospontowej co chwilę widzą jakieś nieznajome twarze. I na ogół nic się nikomu nie dzieje. Ale łatka pozostała, a pozbyć się jej wcale nie pomagają brudne i odrapane budynki. Rospontowa czeka na odczarowanie.