Nie masz konta? Zarejestruj się

Krzeszowice

Każdemu życzę takiej pasji, bo to napędza

16.04.2024 15:00 | 0 komentarzy | 6 811 odsłon | Ewa Solak

Z ARCHIWUM TYGODNIKA „PRZEŁOM". W zasadzie to sołtyską jestem całą dobę, z przerwą na pracę w przedszkolu, a nauczycielką całą dobę z przerwą na sołtysowanie – mówi Joanna Smółka, dyrektor przedszkola w Krzeszowicach, będąca także sołtyską Czernej w rozmowie z Ewą Solak.

0
Każdemu życzę takiej pasji, bo to napędza
Joanna Smółka
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas
Sołtyska czy nauczycielka? Co pani jest bliższe?
Tak naprawdę jedno i drugie jest tak samo ważne. W zależności od sytuacji raz czuję się bardziej sołtyską, a raz nauczycielką. Zależy, gdzie jestem, z kim rozmawiam. Sądzę, że to nie tylko fasada i wykonywany zawód, ale także to, co ma się w sercu.

Poza tym jest pani dyrektorką. Szefową. Kobietą, która ma budzić respekt.
Na to, żeby w ogóle iść na studia związane z zarządzeniem w oświacie, zdecydowałam się parę lat temu. To był kolejny etap rozwoju zawodowego. Kiedy dotychczasowa dyrektor krzeszowickiego przedszkola przechodziła na emeryturę, pomyślałam, że to właściwy moment, żeby się sprawdzić na takim stanowisku. Jeszcze 10 lat temu na pewno bym się nie zdecydowała na to, żeby pełnić takie funkcje, zwłaszcza jednocześnie. Ale dzieci mam już duże, a cała rodzina i przyjaciele dopingują mnie do działania, więc mam na kogo liczyć.

W przedszkolu w Krzeszowicach macie prawie 300 dzieci. Pracuje z nimi 23 nauczycieli. Spora odpowiedzialność.
Spora, tym bardziej, że wśród nich jest kilkoro z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego. Mamy dziecko z autyzmem, niedowidzące oraz dzieci upośledzeniem w stopniu lekkim. W grupach, gdzie są dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi jest także nauczyciel wspomagający. Chodzi przecież o bezpieczeństwo maluchów. W przypadku, gdy chłopiec niedowidzi, musi mieć spełnione odpowiednie warunki np.: siedzieć blisko nauczyciela, po to aby lepiej widzieć, słyszeć i mieć ułatwioną możliwość korzystania z większych, lepiej widocznych pomocy. Musi być asekurowany w razie potrzeby. W naszym przedszkolu coraz częściej są dzieci z alergiami, najczęściej jest to alergia pokarmowa. Są dzieci, które mają nietolerancję laktozy czy glutenu. Te informacje są bardzo ważne, abyśmy mogli zadbać o dzieci podczas ich pobytu w przedszkolu.

Trudno to wszystko spamiętać przy tak dużej liczbie przedszkolaków.
Nie możemy sobie pozwolić, żeby o czymś zapomnieć. Dla każdego uczulonego dziecka przygotowywane są zawsze posiłki z określoną dietą. Mamy szczęście, że dysponujemy własną kuchnią i nie musimy liczyć na catering. To duże udogodnienie.

Budynek przedszkolny, w którym pracujecie powstał 13 lat temu, ale i tak od wielu lat z braku miejsca dla kilkudziesięciu dzieci konieczne jest organizowanie zajęć w sąsiedniej szkole.
No, niestety, to, co 13 lat temu wydawało się wystarczające, dziś okazuje się za ciasne. Potrzeby są naprawdę duże i nie zmienia tego działalność kilku prywatnych placówek. Brakuje nam po prostu miejsca, bo chętnych co rok jest więcej niż możliwości. Liczę, że w najbliższych latach uda się przekonać władze miasta do rozbudowy placówki. Dysponujemy jeszcze kawałkiem terenu umożliwiającego rozbudowę przedszkola tak, żeby zmieścił się w nim wszystkie dzieci.

W gminie brakuje nie tylko miejsc przedszkolnych, ale przede wszystkim żłobka.
Marzyło nam się kiedyś, żeby taka placówka powstała u nas, bo to naprawdę pomogłoby wielu rodzicom. Przeszkodą jest nie tylko brak miejsca, ale też przepisy, obowiązujące w związku z działalnością żłobkową.

Niedawno przedszkole otrzymało nagrodę Orły Edukacji.
To prestiżowe wyróżnienie dla naszej placówki biorąc pod uwagę fakt, że uczestniczą w nim jednostki z całej Polski. Oceniana jest m.in. liczba wyświetleń na stronie internetowej oraz jakość materiałów i opinie o naszym przedszkolu. U nas zajmuje się tym referent, który prowadzi również przedszkolnego Facebooka. Mamy też wspierającego rodzica.

Lubi pani pracę. Zawsze chciała pani być nauczycielką?
Zawsze. Naprawdę każdemu życzę takiej pasji, bo to napędza, nie pozwala się zniechęcić. Moja mama pracowała w oddziale przedszkolnym w Szkole Podstawowej w Czernej, więc odziedziczyłam po niej zapał. Zaczynałam prace w Szkole Podstawowej w Radwanowicach, potem, w 2002 r. przeniosłam się do pracy w Krzeszowicach. Mimo że teraz jestem dyrektorką, cały czas prowadzę zajęcia zabawowo-ruchowe z elementami gimnastyki korekcyjnej. Studiowałam korekcję wad postawy, więc to mój konik. Ale dzięki temu bardzo szybko jestem w stanie wychwycić, co któremu dziecku dolega. A proszę mi wierzyć, wad postawy u dzieci w obecnych czasach jest po prostu mnóstwo. Im szybciej się je wychwyci, tym łatwiej później je skorygować. Krzywe kręgosłupy, płaskostopia i wiele innych problemów - wszystko to u dzieci wyłapujemy i jeśli sami nie jesteśmy w stanie im pomóc, to kierujemy rodziców do odpowiednich specjalistów.

Ma pani dobry kontakt z rodzicami?
Mam bardzo dobry kontakt z rodzicami. Mogę nawet powiedzieć, że mamy niesamowitych rodziców! Proszę sobie wyobrazić, że podczas ostatnich wakacji razem z rodzicami malowaliśmy wszystkie sale dla dzieci w przedszkolu. Wszystkie! A mamy ich jedenaście. Dzień w dzień umawialiśmy się popołudniami lub w weekendy, bo przecież większość normalnie w wakacje pracuje. Kupiliśmy farby, przybory malarskie i wszyscy razem pracowaliśmy. To była naprawdę wielka akcja ze wspaniałymi rezultatami. Dzieci mogą cieszyć się nowymi kolorowymi salami.

Pani też malowała?
Oczywiście! Zawsze angażuję się w takie oddolne inicjatywy.

Zdarzyło się kiedyś, że musiała pani interweniować w związku z przemocą w domu któregoś z dzieci?
Na szczęście nie. To wyjątkowo trudne sprawy. Oczywiście obserwujemy i reagujemy, gdy w domu coś się dzieje, to widać zaraz po dzieciach. Na przykład dziecko, które było zawsze radosne - milknie, wycofuje się. Bywa, że przejawiają nerwowe zachowania, zwracają się do innych dzieci tak, jak słyszą to w domu. Natomiast nie mieliśmy przypadków znęcania się nad dziećmi. Wiele osób jest wyczulonych na to, że siniak na ręce czy nodze może świadczyć o agresji w domu, ale nie zawsze tak bywa. Czasem po prostu dziecko jest bardziej ekspresyjne, energiczne i częściej te siniaki zbiera. Trzeba być jednak bardzo delikatnym i czujnym w tego typu sytuacjach.

Parę lat temu, jako sołtyska, sprzątała pani i odnawiała z mieszkańcami wnętrza remizy w Czernej na przyjęcie Ukraińców uciekających przed wojną.
Skrzyknęliśmy się wszyscy, bo w remizie było sporo dawno nieużywanych pomieszczeń mogących służyć jako tymczasowe lokum. Razem z prezesem Robertem Góreckim oraz chętnymi do pomocy mieszkańcami i organizacjami tj. OSP Czerna, KGW Czernianki, Stowarzyszeniem Inicjatyw Społecznych Czerna, doprowadziliśmy wszystko do porządku. W sumie, w najtrudniejszym okresie mieszkało w Czernej 140 Uchodźców z Ukrainy. Część w remizie, część w klasztorze - w zgromadzeniu u sióstr, część w prywatnych domach. W remizie do dziś mieszka jedenaście osób z Ukrainy. Wszyscy dobrze sobie radzą.

Po pracy w przedszkolu pędzi pani do Czernej i zamienia się w sołtyskę.
W zasadzie to sołtyską jestem całą dobę, z przerwą na pracę w przedszkolu, a nauczycielką całą dobę z przerwą na sołtysowanie.

Rodzinie to nie przeszkadza?
Na szczęście nie. Mieszkam w domu z tatą, który stara się zawsze pomóc, a moje dzieci, są naprawdę wspaniałe i wyrozumiałe. Wiem, że mogę liczyć na ich wsparcie.

Praca sołtysa nie należy do najprzyjemniejszych. Zawsze jest się na pierwszej linii, jeśli chodzi o problemy.
No tak, ale za to, jeśli uda się komuś w czymś pomóc, to ma się wielką satysfakcję. W ostatnich latach sporo udało nam się zrobić. Dzięki zaangażowaniu strażaków wykonaliśmy sporo prac w remizie i wokół niej; poza tym zostało zrobione boisko przy szkole w Czernej; drogi wiejskie są utwardzone i wyasfaltowane; było czyszczenie rzeki Czernki, a niedawno powstał chodnik na niebezpiecznym zakręcie na drodze do Nowej Góry. Jest też nowa droga do klasztoru. Podczas pandemii, gdy był utrudniony kontakt, byliśmy ze słodkim poczęstunkiem u samotnych i chorych; z KGW Czernianki i SiS Czerna organizowałam półkolonie letnie i zimowe, warsztaty, spotkania dla mieszkańców i przyjaciół Czernej i wiele akcji charytatywnych. Wszystko to bardzo cieszy.

A ma pani jakiś czas dla siebie?
Staram się go mieć chociaż trochę.

Co pani wtedy robi?
Spędzam czas z moimi najbliższymi. Z dziećmi, przyjaciółmi.

Zmieniłaby pani coś w swoim życiu?
Nie. I życzę każdemu radości, siły i pasji.

_______________________________

Joanna Smółka (l. 45), dyrektorka Przedszkola Samorządowego w Krzeszowicach, sołtyska Czernej. Skończyła studia na UŚ w Katowicach na kierunku Pedagogika wczesnoszkolna i studia podyplomowe na kierunku wychowanie przedszkolne; na UP w Krakowie studia podyplomowe Zarządzanie placówkami oświatowymi oraz na WSB w Dąbrowie Górniczej korekcję wad postawy. Ma dwójkę dzieci. W wolnych chwilach czyta książki, lubi piec ciasta i ciasteczka, jeździ na rowerze.

Archiwum Przełomu nr 47/2023