Nie masz konta? Zarejestruj się

Chrzanów

Deszczówka – nasz ogrodowy skarb

15.12.2023 19:00 | 0 komentarzy | 2 564 odsłony | Ewa Solak
Początkowo był tylko pragmatyzm. Coś trzeba było zrobić ze spływającą na posesję wodą. Dopiero potem system zbiorników na deszczówkę dla Janusza Oszczygła z Chrzanowa okazał się świetnym rozwiązaniem. Dzięki nim nie tylko oszczędza pieniądze i wodę, ale także wychodzi naprzeciw zmianom klimatycznym.
0
Deszczówka – nasz ogrodowy skarb
Janusz Oszczygieł przy mauzerze wypełnionym deszczówką
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Pan Janusz mieszka pod samym lasem na ul. Kamiennej. Dalej to już tylko kamieniołom. Wraz z całą rodziną zajmuje spory dom. Za domem jest spory teren, świetny do biegania dla dzieci, świetny do wypoczywania i uprawy roślin. Gdyby nie buszujące tam od czasu do czasu dziki, trawnik wyglądałby jak pole golfowe. Owocowe drzewa rosną tam pięknie.

Dziś pan Janusz wie, że gdyby nie system zbiorników na wodę, jego ogród nie miałby szans tak wyglądać. Kto by zapłacił za  podlanie kilkudziesięciu arów? Dziś wiele osób widząc rachunki łapie się za kieszenie i rezygnuje z podlewania ogrodu wodą z sieci.

W przypadku posesji pana Janusza nie tylko finanse odegrały rolę.

- Ukształtowanie terenu sprawia, że woda z pobliskich działek spływa w dół, prosto na naszą działkę. Musieliśmy wymyślić coś, żeby nas nie zalewało - opowiada o swoim ogrodzie Janusz Oszczygieł.

To nie tylko finanse
Najpierw działał sam. Potem jego pomysły zaczął wspierać zięć, Marek Grabowski.

- Kiedy zaczynałem się zabierać za budowę zbiorników, nikt nie myślał o dotacjach i unijnych projektach.

Robiło się samemu. Pierwsze dwa powstały w 1992 roku - pokazuje dwie betonowe studnie chłonne.
Zbierają deszczówkę prosto z dachu.

Kolejna studnia łapie ją z warsztatu i podziemnym systemem rur odprowadza nadmiar do następnej studni. Większe zbiorniki mają pojemność 1400 l, a mniejsze 600 l. Dodatkowo rozmieszczone w ogrodzie trzy 1000-litrowe „mauzery", obsadzone są  winoroślą oraz pnączem, żeby przysłonić ich mało estetyczny wygląd. Latem spod roślin w ogóle ich nie widać.

Biorąc pod uwagę tylko jednorazowe napełnienie wszystkich zbiorników, odpada koszt około 80 zł za 7000 tys. litrów. W sezonie od maja do września mogą zaoszczędzić prawie 400 zł.

Oczywiście taka ilość nie starcza na długo, bo kiedy są upały, rośliny wymagają częstszego podlewania, więc studnie szybko pustoszeją.

- Tylko, gdy pada deszcz nie trzeba tego robić - mówi pan Janusz.

Sami zakasali rękawy

Coraz więcej osób zaczyna zastanawiać się nad zbiornikami na deszczówkę. Są nawet programy, dotujące takie inwestycje.

Dla przykładu w programie "Moja Woda" chodzi o zatrzymanie jak największej ilości wody opadowej do ponownego użycia w przydomowym ogródku. Dodatkowo ma on cel edukacyjny. Każdy może w praktyce nauczyć się jak gromadzić wodę, a tym samym przyczynić się do zwiększenia poziomu jej retencji i przeciwdziałać skutkom suszy. Większość okolicznych gmin w tym programie uczestniczy.

Pan Janusz razem z zięciem nie mieli jednak okazji z tego skorzystać. Żeby zbudować studnie chłonne kupili duże, betonowe kręgi. Sami zakasali rękawy, sami kopali doły i sami łączyli je rurami. Zajęło im to kilka dni.

Na szczęście jeszcze nie zabrakło

W czasach, gdy zmiany klimatyczne widoczne są gołym okiem, a woda z kranu zaczyna być coraz droższa, deszczówka jest na wagę złota. Jest za darmo, ma w sobie także mnóstwo związków, dobrze wpływających na rośliny. Zarówno temperatura zbliżona do temperatury powietrza oraz jej odczyn (pH) - 5,5-6,5 jest dobrze przyswajany przez rośliny. Niektórzy używają deszczówki  nawet do płukania włosów. Taka woda to skarb.

- Nasze żony co prawda tego nie robią, ale cieszą się, że nie musimy korzystać z sieci. Generalnie można sobie urządzić ogród z roślinami, które same sobie dają radę, bez dodatkowego podlewania. Ale jak już się chce mieć pomidory, borówki czy truskawki w lecie, to podlewać trzeba - mówi Marek Grabowski.

Śmieje się, że nieraz w weekendy zamiast spokojnie usiąść przy grillu, każdy zabiera konewkę, leje wodę ze zbiornika i idzie w swoją stronę. Kiedy cała rodzina zabiera się za podlewanie, szybciej im idzie. Co więcej, nikt nie musi martwić się o koszty. Jedynie o to, czy wystarczy jej do następnego deszczu.

- Na szczęście nigdy jeszcze nam jej nie zabrakło - mówi pan Janusz.

Jego zięć zaczął niedawno testować zmyślny system kroplówek do warzywniaka. Na razie zrobił go w jednej skrzynce. W przyszłym roku zamierza zrobić w kolejnych.

Nie ma fluoru i chloru

Jak mówi Szymon Wyrwik z Chrzanowskich Wodociągów, spółka od dawna zachęca mieszkańców do retencjonowania wody.

- Czasem wystarczy zwykły nieduży zbiornik, do którego odprowadzana jest woda z rynien. Polska ma jedne z najsłabszych zasobów wodnych na świecie, więc tym bardziej powinniśmy mieć na uwadze racjonalne wykorzystywanie wody - podkreśla.

Zaznacza, że dla wielu mieszkańców argumentem przemawiającym za gromadzeniem deszczówki są koszty, których przy zbieraniu wody z rynien brak. Deszczówka nie ma fluoru i chloru wykorzystywanego w procesie uzdatniania wody z wodociągów. Owszem, nie jest pozbawiona zanieczyszczeń, ale do podlewania ogrodu może idealnie posłużyć.