Chrzanów
Chrzanowianka mówi, jak Irlandia radzi sobie z koronawirusem
Wioletta Słupik od 15 lat mieszka w irlandzkim Galway, ale w Chrzanowie ma swoich bliskich i śledzi wszystkie informacje na temat epidemii w Polsce. Sama w obawie przed wirusem przestała wychodzić z domu na spotkania ze znajomymi.
- Zamkniętych jest wiele sklepów, a od kilku tygodni także szkoły. Słyszałam, że mogą pozostać zamknięte nawet do wakacji - mówi Wiola.
Od ubiegłego tygodnia w Galway nieczynne są także bary i restauracje, ale zamknęli je sami właściciele, bo oficjalnie w całym kraju stało się to dopiero w tym tygodniu. Ulice opustoszały, choć w sklepach cały czas są klienci. Godziny ich otwarcia na razie nie zostały tam zmienione.
Wiola pracuje w fabryce medycznej produkującej stenty stosowane w kardiologii interwencyjnej. Jej fabryka nadal działa, bo to branża o dużym znaczeniu w medycynie. Podobnie, jak sąsiednia, produkująca wentylatory oddechowe.
- Niektóre zakłady zostały zamknięte. Każdy, kto prowadzi własną działalność, może ją zawiesić i na czas epidemii otrzyma zasiłek. Natomiast pracownicy naszej firmy, którzy muszą zająć się dziećmi, poszli na bezpłatne urlopy - opowiada.
Przyznaje, że w jej firmie atmosfera zrobiła się przykra. Pracownicy są od siebie izolowani.
Wychodząc z pracy wraca prosto do domu. Ograniczyła wyjścia do sklepów, przestała się spotykać ze znajomymi. Ma nadzieję, że uniknie koronawirusa.
- Natomiast spora grupa Irlandczyków jak tylko może, korzysta z ładnej pogody. Ostatnio na promenadę na Salthill przyszły tłumy. Gazety rozpisywały się potem o bezmyślności tych ludzi - nie kryje.
Komentarze
1 komentarz
A czy przez facebooka można się zarazoc? Ostatnio pisałem przez messagera z koleżanką z włoch, która jest chora/jest zarażona lub ma kwarantannę?