Nie masz konta? Zarejestruj się

Koniec odstawania

25.06.2008 00:00
Wiem już, że bez przesunięć kadrowych w starostwie jednak się nie obejdzie. Po prostu, gdy zaczęliśmy pracować lepiej, bo bliżej mieszkańców, niektórzy urzędnicy zaczęli odstawać – twierdzi Janusz Szczęśniak, starosta chrzanowski.

Wiem już, że bez przesunięć kadrowych w starostwie jednak się nie obejdzie. Po prostu, gdy zaczęliśmy pracować lepiej, bo bliżej mieszkańców, niektórzy urzędnicy zaczęli odstawać – twierdzi Janusz Szczęśniak, starosta chrzanowski.

Bogumił Kurylczyk: Niedawno w rozmowie ze mną (Przełom nr 22) powiedział pan, że „za każdą decyzją kadrową stoi człowiek. Dlatego trzeba postępować ostrożnie”. Ale dlatego też słychać coraz więcej skarg na niektórych urzędników starostwa.
Janusz Szczęśniak: - Mamy tak po nazwisku analizować, co się komu zarzuca? To lista nazwisk powszechnie znana. Mieszkańcy skarżą się z konkretnych powodów i dlatego na konkretne osoby. Możemy jednak operować wydziałami, nie nazwiskami.

Założę się, że na pierwszy ogień pójdzie architektura...
- Chciałem zacząć od Centrum Zarządzania Kryzysowego, ale może być architektura. Jest tam urzędnik, na którym psy wieszają wszyscy: firmy budowlane, projektowe, związki międzygminne, samorządy, inwestorzy i osoby prywatne. Znam tę sprawę i osobę. To sumienny pracownik. Jest bezstronny i nie zrobi niczego poza prawem. Jak sprawdziłem, mieści się także w wyznaczonych przepisami terminach wydania decyzji.

Może się i mieści. Chodzi jednak o to, by traktował priorytetowo sprawy ważne dla całego powiatu. 
- Poproszę o przykład.

Budowa kanalizacji i niepotrzebne, związane z tym zwłoki. Są też inne, ważne, a opóźniane inwestycje.
- Zapewniam, że pouczyłem i tego pana, i dyrektora wydziału, by ważne dla mieszkańców inwestycje traktowali priorytetowo. Jeśli tak nie jest, zapraszam do siebie z interwencjami. Każdy urzędnik musi być otwarty na sprawy mieszkańców.

Rozumiem, że teraz czeka pan na poprawę owego, nazbyt skrupulatnego, pana od architektury. W wydziale promocji też ta poprawa pewnie dopiero ma nastąpić.
- Wydział promocji ocenię po wynikach starań o środki pozabudżetowe. I tak trzeba go będzie wkrótce zreorganizować, by na plan pierwszy wysunęły się sprawy rozwoju powiatu, a nie jego promocji.

Monitorowaniem możliwości pozyskania funduszy zewnętrznych zajmowała się dotąd firma z Katowic, za trzy tysiące miesięcznie.
- I największą dla nas korzyścią z jej pracy była nieustanna edukacja pracowników starostwa. Wydalibyśmy znacznie więcej pieniędzy na kursy, które tak mieliśmy na miejscu. Dlatego też liczę, iż wydział promocji tę wiedzę potrafi spożytkować.

Podsumowując, wydział architektury ma się poprawić, a wydział promocji wykazać. Przejdźmy do wydziału komunikacji.
- Na jego pracę praktycznie nie mam skarg. Wszystko funkcjonuje jak w zegarku. To zasługa sekretarza starostwa, który go nadzoruje.

Właśnie wpłynęła do naszej redakcji skarga przewoźnika, że starostwo powiatowe tak skoordynowało rozkład jazdy, iż jedna firma drugiej podbiera z przystanków pasażerów.
- Ta skarga dopiero wpłynęła. Zbadamy ją w sposób rzetelny, tak, jak każdą inną skargę.

Sami pracownicy starostwa narzekają na wydział kontroli. Wiem, że dogrzebano się w nim haka na wysoko postawioną osobę w Powiatowym Urzędzie Pracy.
- Znam te zarzuty i dokumenty z kontroli. W tej sprawie wystarczyło zwykłe oświadczenie dyrekcji PUP-u.

Chętnie je zobaczę, jeśli już rozmawiamy konkretnie o konkretach.
- Proszę bardzo, oto konkluzja kontroli: urząd pracy przedstawił opinię ministerstwa, z której wynika, iż żadnego, jak to pan powiedział „haka”, właściwie nie ma.

Aferę z tworzeniem Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego zostawiłem na koniec.
- Jaka afera? Centrum miało powstawać jeszcze przez kilka lat i kosztem wielokrotnie większych środków. Dzięki panu Andrzejowi Filipczakowi, który wynegocjował porozumienia z gminami, cała sprawa dobiega szczęśliwego finału.

Ale, co wyciągają pana byli pracownicy, Filipczak nie podpisywał się na liście obecności...
- Widzi pan? Zwolniłem, jak dotąd, jedną osobę, a już narobiło się tyle kwasów. Andrzeja Filipczaka rozliczałem z wykonanych zadań. I powtórzę: wykonał je na piątkę! Posiadam na to odpowiednie dokumenty.

A dlaczego nie wpisywał się na listę obecności?
- Powiedzmy sobie rzecz podstawową: Andrzej Filipczak wykonywał pracę w czasie i w zakresie uzgodnionym ze mną. I ten właśnie fakt potwierdzał na liście obecności. Zatem nie był zobligowany do codziennego stawiania parafy. Wyjaśniam to, bo w tej sprawie nie mam niczego do ukrycia.

Jednak umowy ze wzmiankowaną już, katowicką firmą, pokazać radnemu Pasternakowi pan nie chciał.
- Pan Adam Pasternak, jak każdy radny, mógł zapoznać się z tą umową przed przegłosowaniem zgody rady na podpisanie jej przez zarząd powiatu. Skoro ta zgoda zapadła, to trzeba ponosić jej konsekwencje.
Rozmawiał:
Bogumił Kurylczyk

Na zdjęciu: Starosta Janusz Szczęśniak

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 26 (842)
  • Data wydania: 25.06.08

Kup e-gazetę!