Nie masz konta? Zarejestruj się

Liban, czyli zło?

08.03.2006 00:00
Martwy maturzysta na ul. Piłsudskiego – prawdopodobnie pobity ze skutkiem śmiertelnym przez nieustalonych do dziś sprawców; wataha z Jaworzna ścinająca sztachetami ludzi na os. Flagówka; zadymy pod barem Capri, zakończone aktami oskarżenia. To tylko przykłady przestępstw popełnionych w Libiążu.
- W Libiążu praktycznie nigdzie nie można czuć się bezpiecznie, szczególnie w weekend – takie opinie dominują na stronach internetowych libiąskiego urzędu miejskiego i „Przełomu”.
- Jest tu też gang. Ostatnio doszło do strzelaniny niedaleko mojego mieszkania. Nie doniosę na policję, bo stracę życie – to już bardziej drastyczna wypowiedź.
Burmistrz Tadeusz Arkit:
- Kiedy towarzyszyłem nocnemu patrolowi policji, jako obserwator, zszokowało mnie jedno: grubo po godzinie dwudziestej drugiej na ulicach było pełno znajdujących się pod wpływem alkoholu nieletnich.

Miasto napięte
Mając do wyboru Chrzanów lub Trzebinię, mało kto decyduje się wybrać na miejsce zamieszkania Libiąż. Chyba że kieruje się względami finansowymi, bo właśnie w Libiążu można stosunkowo tanio kupić mieszkanie. Można też łatwo stracić życie. W ubiegłym roku, chyba najbardziej brutalny przypadek pobicia miał miejsce w tym właśnie mieście. Marcin Sz., przechodząc obok sklepu przy ul. Wańkowicza, zdążył tylko usłyszeć: „Lejemy go!”. Mignęły w ciemnościach drewniane sztachety. Poczuł mocne uderzenia. Mowa o głośnej sprawie „ścinania ludzi” na os. Flagówka. Jeden z zatrzymanych sprawców zeznał, że postanowił wziąć odwet na napotkanych przechodniach za to, że wcześniej jakiś facet okradł jego kolegę z piwa.
Libiąż jest bardzo hermetyczny; napięty jak struna, która w każdej chwili może pęknąć. Tutaj wszyscy wszystkich znają. Dlaczego większość mieszkańców Chrzanowa unika libiąskich barów, choć te są otwarte prawie do rana? Obcy nie są tam bowiem mile widziani.
Stresująca robota
- W Libiążu dość często dochodzi do bójek i rozbojów, jak również do przestępstw narkotykowych – mówi Zbigniew Uroda, chrzanowski prokurator rejonowy.
Ale ze statystyk policyjnych wynika, że Libiąż nie jest taki zły. Nadkomisarz Bogdan Matusik, komendant KP w Libiążu, pytany o bezpieczeństwo w mieście w ogóle, odpowiada:
- W porównaniu z innymi gminami nie mamy do czynienia z problemem przestępczości narkotykowej. Duża ilość stwierdzonych przestępstw z Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii bierze się stąd, że w ubiegłym roku rozbiliśmy kilka grup zajmujących się handlem środkami odurzającymi na terenie całego powiatu, i jej członkom postawiono wiele zarzutów. To sukces, świadczący o rzetelnej pracy policjantów z KP w Libiążu.
- Moim zdaniem, policjanci z Libiąża działają najlepiej w całym powiecie. Mają największą wykrywalność i pewnie dlatego o Libiążu często się mówi – dopowiada prokurator Uroda.
Anonimowy funkcjonariusz, pełniący kiedyś kierowniczą funkcję w KP w Libiążu:
- Robota w tym mieście jest strasznie stresująca. Nigdy więcej nie chciałbym się tam znaleźć.
Policjanci w oficjalnych wypowiedziach mówią, że jest coraz lepiej. Jednak mieszkańcy boją się wychodzić wieczorami na ulicę. Od lat funkcjonująca nazwa „Liban” nieprzypadkowo kojarzy się ze złem.
Z Tadeuszem Arkitem, burmistrzem Libiąża, rozmawia Klaudia Remsak

Gdzie są rodzice?

Z opinii mieszkańców, którzy dyskutują o bezpieczeństwie w Libiążu na oficjalnej stronie urzędu miejskiego, jednoznacznie wynika, że mieszkańcy nie czują się bezpieczni.
- Kiedy ktoś słyszy, że okradli sąsiada, bądź stała mu się inna krzywda, będzie miał poczucie lęku. To normalna reakcja. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że jest wiele do zrobienia w aspekcie poprawy bezpieczeństwa obywateli. To wymaga pracy wielu osób.
Kogo konkretnie?
- Przede wszystkim stróżów prawa, którzy powinni dbać o bezpośredni kontakt z mieszkańcami, budować zaufanie do ludzi. Poczucie bezpieczeństwa byłoby większe, gdyby policja była bardziej przyjazna. Dodam przy tym, że według statystyk, skuteczność libiąskiej policji uległa znacznej poprawie.
Libiąż to „knajpiane zagłębie”. W żadnym innym mieście w powiecie chrzanowskim nie ma tylu barów, pubów, restauracji. Czy nocne życie libiążan nie ma wpływu na skalę agresji?
- Kiedy towarzyszyłem kiedyś nocnemu patrolowi policji jako obserwator zszokowało mnie jedno: grubo po godz. 22 na ulicach było pełno znajdujących się pod wpływem alkoholu nieletnich w wieku 15,16 lat. Potem się okazało, że w większości przypadków rodzice nie wiedzieli, gdzie są ich dzieci. Skala zjawiska poraża. Oczywiście, kluby otwarte do późnych godzin nocnych stwarzają młodym pewne możliwości, takie choćby, jak wypicie kolejnego piwa, ale z drugiej strony – jeśli by nie było lokali, grupy nastolatków „baraszkowałyby” gdzie indziej.
Zwrócił pan uwagę na postawę rodziców.
- Przyczyn pewnych zachowań młodych ludzi należy upatrywać w zalążku, czyli w domu. Rodzice zbyt późno zaczynają się interesować dziećmi. Nie orientują się, co robią wieczorami, do jakiej grupy należą, i jaki ma ona na nich wpływ, czy nie biorą narkotyków, nie piją alkoholu. O ich wybrykach dowiadują się nierzadko od policji. A przecież za dziecko nie odpowiada policjant, ale rodzic! I to on powinien zadbać o jego wychowanie. Podejście rodziców najlepiej zweryfikować na szkolnych wywiadówkach. Pojawiają się na nich rodzice, którzy nie mają z dziećmi większych problemów wychowawczych. Natomiast rodzice, których dzieci schodzą na złą drogę, na zebraniach nie pojawiają się wcale.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 10 (724)
  • Data wydania: 08.03.06

Kup e-gazetę!