Nie masz konta? Zarejestruj się

Unia dla trucizny

04.01.2006 00:00
Robimy wszystko, by likwidacja zagrożenia, jakie niesie zbiornik Górka w Trzebini, znalazła się w planie rządowym – zapewnia Leszek Sebesta, Małopolski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska
Jak na tle innych bomb ekologicznych w Małopolsce fachowcy od ochrony środowiska umieszczają słynne już jeziorko w Trzebini?
- Zdecydowanie na pierwszym miejscu. Potwierdzają to nasze coroczne raporty, które składamy w Warszawie. Tam też, na szczeblu rządowym, stale przypominamy o tym palącym, a nierozwiązanym dotąd problemie. Cóż, potrzeba na to środków. Środków znacznych, bo w grę wchodzi przynajmniej 50 milionów zł.
Zatem 12 milionów, zarezerwowanych w budżecie państwa, nie wystarczy. - Z taką sumą można było przystąpić tylko do realizacji pierwszego etapu, czyli odpompowania cieczy.
I w wykonaniu gminy Trzebinia, która sama podjęła się realizacji tego zadania, zatruć rzekę Chechło.
- Zezwolenie wodno-prawne wojewody precyzyjnie określało warunki pompowania i parametry zrzucanej cieczy. Wskazało także osoby za to odpowiedzialne.
Codzienne badania, wykonane przez profesjonalne laboratorium chrzanowskiego RPWiK, aż kilkanaście razy potwierdziły przekroczenia liczby pH pompowanej cieczy.
- Jeśli tak było, winni poniosą odpowiedzialność. Prawa nie można łamać.
Władze Trzebini, powołując się na późniejsze badania inspektorów WIOŚ, twierdzą, iż żadnego przekroczenia dozwolonych parametrów nie było.
- Jak sam pan powiedział, to były badania późniejsze, zatem nie można na ich podstawie wnioskować o tym, co płynęło w Chechle wcześniej.
Ponadto, władze Trzebini odmówiły upowszechnienia wyników kontroli przeprowadzonej przez WIOŚ, powołując się na poufność materiałów.
- Żadne nasze protokoły kontrolne nie są poufne. Chyba że te ich fragmenty, które muszą być poufne zgodnie z obowiązującym prawem w zakresie, na przykład - tajemnicy służbowej, czy bankowej, albo ochrony danych osobowych. W całej tej sprawie kontrowersji wokół pompowania cieczy ze zbiornika Górka zawinił przede wszystkim brak wcześniejszej akcji informacyjnej. Ani mieszkańcy Trzebini, ani mieszkańcy Chrzanowa nie wiedzieli bowiem, co właściwie się dzieje.
Dopiero po interwencji „Przełomu” ustawiono nad potokiem Ropa znaki ostrzegawcze.
- To potwierdza moją tezę, że najważniejsza jest pełna informacja o planowanym przedsięwzięciu, zwłaszcza, gdy wzbudza ono społeczne kontrowersje. Środowisko to przecież naczynia połączone i nie da się bezkarnie pozbywać skażonej wody, która gdzieś musi popłynąć. Dając zgodę na to odpompowanie, wybrano tzw. mniejsze zło, bo właściwie to nie sam zbiornik w Górce jest tak bardzo niebezpieczny, tylko zagrożenie, jakie stwarza tama w prowadzącej z niego sztolni. Chodziło zatem, by zminimalizować możliwość przerwania tej tamy. Dodajmy - tajemniczej, bo zaginęły wszystkie dokumenty budowlane. Nie wiadomo nawet, kto kazał ją postawić, czyli kto odpowiada za uczynienie ze zbiornika prawdziwej bomby ekologicznej.
I teraz trzeba ją do końca rozbroić, a nie tylko częściowo.
- Najbardziej liczymy tu na środki z Unii Europejskiej, gdyż zgodnie z jej dyrektywą, do końca roku 2015 wszystkie kraje członkowskie muszą zapewnić wysoką jakość wód powierzchniowych.
Zatem jeszcze trochę poczekamy.
- Zapewne, ale już spokojniej, skoro obniżono nieco lustro cieczy w zbiorniku Górka. Trzebinia wymaga zresztą globalnego spojrzenia nie tylko na tę jedną bombę ekologiczną. Nieopodal znajduje się przecież hałda podobnych odpadów, już o hałdach poprodukcyjnych byłych Zakładów Metalurgicznych nawet nie wspominając.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 1 (715)
  • Data wydania: 04.01.06

Kup e-gazetę!