Nie masz konta? Zarejestruj się

Wyznania futbolistki

26.10.2005 00:00
<@img=malgosia.jpg,left@> Z podwórka, gdzie kopała z chłopakami futbolówkę, trafiła do najlepszego polskiego klubu, a potem do reprezentacji kraju. Przez dziesięć lat Małgorzata Kmieć z Chrzanowa wyczynowo grała w piłkę.
Z podwórka, gdzie kopała z chłopakami futbolówkę, trafiła do najlepszego polskiego klubu, a potem do reprezentacji kraju. Przez dziesięć lat Małgorzata Kmieć z Chrzanowa wyczynowo grała w piłkę.
Małgorzata Kmieć od małego lubiła kopać piłkę razem z kolegami z podwórka. Z biegiem czasu zamiłowanie do futbolu wcale jej nie przeszło. Wręcz przeciwnie. W wieku 16 lat została piłkarką.
- Do kolegi przyjechała kiedyś kuzynka - Lidia Wypych, bramkarka żeńskiej drużyny piłkarskiej Czarnych Sosnowiec. Idąc na przystanek zwróciła uwagę na pobliskie boisko, gdzie w najlepsze grałam z chłopakami w piłkę. Zapytała kuzyna o to, kim jestem. Za jego pośrednictwem zdzwoniłyśmy się. Niedługo potem byłam na pierwszym treningu – opowiada Małgorzata Kmieć.

Nauka taktyki
Najpierw trafiła do grających w II lidze rezerw Kolejarskiego Klubu Sportowego Czarni Sosnowiec. Klubu, który w tamtym czasie rządził i dzielił w rodzimym żeńskim futbolu. Niespełna pół roku później chrzanowianka grała już w pierwszej drużynie Czarnych, w I lidze.
- Na początku trudno było mi się przestawić z podwórkowej piłki na ligową. Grając przed blokiem nie pilnowałam jednej pozycji, ale biegałam po całym boisku. Teraz musiałam poddać się dyscyplinie taktycznej. Choć podobała mi się gra na obronie, ostatecznie trener wystawił mnie do ataku. W sezonie strzelałam średnio 8-9 bramek – dodaje futbolistka z Chrzanowa.
Przez trzy lata musiała dojeżdżać na treningi, łącząc grę w piłkę z nauką w szkole chemicznej, w Jaworznie. Po skończeniu szkoły znalazła zatrudnienie w klubie. Wykonywała prace porządkowe na stadionie. Pracowała też na kolei i klubowym parkingu przy dworcu PKP. W klubie stworzono zawodniczkom bardzo dobre warunki. Na miejscu były sauna, basen i masaż. Przed sezonem piłkarki wyjeżdżały na zgrupowania. Wszystko to przekładało się na dobre wyniki.

Czarne w koronie
Razem z koleżankami z drużyny zdobywała kolejne laury. Czterokrotnie cieszyła się ze zdobycia mistrzostwa Polski, ma też na koncie pięć tytułów wicemistrzowskich. Aż sześciokrotnie wywalczyła z Czarnymi Puchar Polski.
Najlepszy sezon razem z koleżankami miała sześć lat temu. Sosnowiczanki sięgnęły w jednym sezonie po piłkarską koronę, zdobywając jednocześnie tytuły mistrzyń kraju na boiskach otwartych i w hali, oraz Puchar Polski. Działacze wynajęli wtedy salę, w której zorganizowali bankiet. Od prezydenta Sosnowca każda z zawodniczek dostała zaś pochwałę, kopertę i aparat fotograficzny. Oprócz gry na krajowym podwórku, były również wyjazdy za granicę.
- Najczęściej zapraszano nas do udziału w turniejach we Francji. Odwiedziłam też Belgię, Rosję, Szwecję, Czechy i Chorwację – wylicza Małgorzata Kmieć.
Za swoje piłkarskie atuty uznaje szybkość, skuteczność, oraz niezłą technikę i grę głową. Jednak stanowczo twierdzi, że trenerzy nie mogli jej chwalić po meczu. Bo po takiej pochwale w następnym spotkaniu spisywała się słabiej.
Jej piłkarskie walory dostrzegli nie tylko trenerzy klubowi, ale i selekcjonerzy prowadzący żeńską reprezentacje piłki nożnej. W koszulce z orłem na piersi zagrała już jako 16-latka. W młodzieżowej reprezentacji zaliczyła pięć występów i jedną bramkę, strzeloną z rzutu karnego.

Kontuzja
Pod koniec swojej piłkarskiej kariery trafiła do seniorskiej drużyny narodowej. Zdążyła w niej zagrać tylko na turnieju w Czechach oraz sparingu w kraju.
- Na początku sezonu razem z reprezentacją wygrałam turniej w Czechach. W finale pokonałyśmy bardzo mocne Niemki. Wtedy znajdowałam się w bardzo dobrej formie. Trener przesunął mnie z ataku na obronę. Wydawało się, że na dłużej zagrzeję miejsce w reprezentacji. Niestety, w pierwszym meczu ligowym, jaki zagrałyśmy z Wrocławiem, doznałam kontuzji. Lekarz klubowy założył mi gips, a po jego ściągnięciu kazał mi trenować. Pojechałam do Katowic na artroskopię. Po badaniu okazało się, że niestety, mam zerwane wiązadło krzyżowe w kolanie. Lekarz powiedział, że już nie zagram w piłkę – opowiada Małgorzata Kmieć.
To nie był jednak prawdziwy koniec jej piłkarskiej kariery. Po podleczeniu kontuzji, przez sezon występowała jeszcze w barwach drugoligowej drużyny Luboń Poznań. Pomogła zespołowi w awansie do I ligi. Potem zawiesiła piłkarskie buty na kołku.

Kibicuje bratu
Nie gra już od trzech lat. Teraz przypadła jej jedynie rola kibica.
- Gdy tylko mam czas, jeżdżę na mecze Czarnych. Dopinguję koleżanki. Choć ze starej gwardii zostały tylko Joanna Ziajka z Katowic i Marta Otrębska, która przeniosła się ostatnio do AZS Wrocław, gdzie teraz jest najsilniejszy ośrodek żeńskiej piłki nożnej – dodaje piłkarka, która wróciła do rodzinnego Chrzanowa. Pracuje w jednym z trzebińskich zakładów optycznych.
Małgorzata Kmieć kibicuje też dwa lata starszemu bratu Mirosławowi, który jest wychowankiem Fabloku. Grał m.in. w Górniku Siersza i Zagłębiu Sosnowiec. W 1995 roku, razem z Siarką Tarnobrzeg, wywalczył awans do ekstraklasy. Jednak kontuzja uniemożliwiła mu grę w I lidze. Właśnie z grą w Siarce wiąże się rodzinna anegdota.
- Mirek, podczas zgrupowania Siarki, oglądał z trenerem w telewizji skrót z meczu pucharowego Czarnych Sosnowiec. Udało mi się w nim strzelić trzy bramki. Gdy na ekranie pojawił się końcowy wynik, ze strzelcami bramek, wśród których pisało też, M. Kmieć, trener powiedział do brata: to tego Kmiecia mogliśmy kupić – śmieje się Małgorzata Kmieć.
Obecnie jej 33-letni brat Mirosław występuje w barwach V-ligowych Beskidów Andrychów, prowadzonych przez innego chrzanowianina - Piotra Stacha.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 43 (706)
  • Data wydania: 26.10.05

Kup e-gazetę!