Nie masz konta? Zarejestruj się

W poszukiwaniu straconej godności

24.05.2005 00:00
Postąpiono ze mną jak ze zużytą ścierką do podłogi, którą można wyrzucić do kosza – twierdzi Jadwiga Nowak z Libiąża, dochodząca przed sądem zapłaty za godziny nadliczbowe przepracowane w Biedronce.
Postąpiono ze mną jak ze zużytą ścierką do podłogi, którą można wyrzucić do kosza – twierdzi Jadwiga Nowak z Libiąża, dochodząca przed sądem zapłaty za godziny nadliczbowe przepracowane w Biedronce.
Jadwiga Nowak sześć lat pracowała w libiąskiej Biedronce.
- Początkowo nie było najgorzej. Jako kasjer-sprzedawca zarabiałam powyżej tysiąca złotych. Potem jednak zmieniono nam umowy, zatrudniając na 3/4 etatu. Płaca spadła do 600 złotych, ale w sklepie spędzałam coraz więcej czasu. Za godziny nadliczbowe, z jednym kilkumiesięcznym wyjątkiem, nikt nam nie płacił – opowiada.

Zwolniona za rogala
Gdy miała na pierwszą zmianę, przychodziła na szóstą rano i pracowała osiem do dziewięciu godzin. Potem szła na dwie godziny do domu i wracała do sklepu, pracując nawet do dwudziestej trzeciej. Na drugą zmianę z reguły przychodziła już o dziesiątej i – często bez przerwy – pracowała do późnego wieczora. Takie duże obciążenie było związane z koniecznością rozładowania przychodzącego do sklepu towaru.
- To była bardzo ciężka praca. Jedna paleta cukru ważyła tonę. Nie było żadnych urządzeń. Wszystko trzeba było ręcznie przeciągać po sklepie i układać na półkach. Do dzisiaj odczuwam skutki dźwigania ciężarów. Mam uraz kręgosłupa i ciśnienie, często bolą mnie nogi i ręce – wylicza libiążanka.
W listopadzie 2003 roku przy sklepowych kasach pojawił się monitoring, o czym nie wiedziały pracownice. W efekcie niemal wszystkie zostały zwolnione.
- Kilka miesięcy wcześniej zwolniono całe kierownictwo. Przypuszczam, że szukano pretekstu, by pozbyć się reszty załogi. Mnie zarzucono, że zjadłam na kasie rogala za 89 groszy, za którego nie zapłaciłam. Tymczasem, co widać na nagraniu, nabiłam rogala na kasie i położyłam koło siebie paragon, by za niego później zapłacić. Straszyli mnie dyscyplinarnym zwolnieniem. Ostatecznie zostałam zmuszona do podpisania oświadczenia o rozwiązaniu umowy za porozumieniem stron – opowiada była pracownica dyskontu.
W chwili zwolnienia brakowało jej niewiele do przejścia na zasiłek przedemerytalny. Dzisiaj ma bardzo małą rentę.

Nikt się nie skarżył
Libiążanka postanowiła jednak walczyć o swoje. Najpierw wystosowała pozew o przywrócenie do pracy. Sama broniła przed sądem swoich racji.
Przegrała w obu instancjach. Zwróciła się więc do rzecznika praw obywatelskich. Czeka na odpowiedź. W lutym ub. r. założyła w chrzanowskim sądzie pracy kolejną sprawę. Tym razem o wypłacenie za godziny nadliczbowe. Żąda od spółki JMD z Poznania, właściciela sieci sklepów Biedronka, 25 tys. zł. Przedstawiciele jej byłego pracodawcy zaproponowali ugodę i wypłacenie 5 tys. zł. Nie zgodziła się.
Na szóstej już rozprawie, do jakiej doszło w połowie maja, zeznawał były kierownik rejonu sklepów Biedronki, obejmującego Chrzanów, Libiąż i Jaworzno.
- Raz lub dwa razy w tygodniu byłem zawsze w sklepie w Libiążu. Sprawdzałem ewidencję czasu pracy, wyniki i wygląd sklepu. Żaden z pracowników nigdy mi nie zgłaszał, że pracuje dłużej, niż powinien. Kierowniczka nie prosiła mnie też o dodatkowe etaty. Sklep był czysty, uporządkowany i miał dobre wyniki. Sądziłem więc, że tych dziewięć etatów było wystarczających – zeznał.
- A czy kierowniczce zabraniano wpisywać godziny nadliczbowe? - dopytywała sędzia Anna Grądzka.
- Nikt z centrali w Poznaniu nie wydał takiej decyzji. Większość pracowników była zatrudniona na 3/4 etatu. Jeśli ktoś przebywał na urlopie lub chorobowym, pozostali mieli okazję dopracowania do pełnego etatu – utrzymywał były kierownik rejonu.

Za godną pracę godna płaca
Powódka przedstawiła przez swojego pełnomocnika wyliczenie przepracowanych godzin nadliczbowych. Przedstawiciele centrali Biedronki w Poznaniu mają się do nich ustosunkować.
Następną rozprawę zaplanowano na początek lipca. Nie wiadomo jednak, czy dojdzie wtedy do ogłoszenia wyroku. Pełnomocnik pozwanej spółki, Dawid Krzyżowski chce, by przesłuchano kolejnego świadka, innego byłego kierownika rejonu. Powódka odczytuje to jako działanie na zwłokę.
- Nigdy nie ukarano mnie upomnieniem ani naganą, nie spóźniałam się też do pracy. Dlatego będę się sądzić aż do skutku. Za godną pracę należy się godna płaca. Gdzieś są granice wykorzystywania ludzi. Teraz przedstawiciele Biedronki twierdzą, że wszystko było w porządku. Ale jak przyjeżdżali na kontrole, to przecież widzieli, że pracowałyśmy, choć według grafika nie powinno nas być w sklepie. I nikt się nie pytał, dlaczego tak jest – zauważa z goryczą Jadwiga Nowak.
Przed chrzanowskim sądem toczy się jeszcze jedna sprawa z powództwa byłej pracownicy libiąskiej Biedronki. Bezrobotna dziś mieszkanka Żarek Urszula Hajda chce 19 tys. zł za przepracowane w sklepie godziny nadliczbowe. Zwolniono ją dyscyplinarnie na podstawie zapisu z monitoringu za rzekomą kradzież papierosów.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 21 (684)
  • Data wydania: 24.05.05

Kup e-gazetę!