Nie masz konta? Zarejestruj się

Libiąż

Eksportowe rękodzieło pani Zdzisławy

24.04.2024 16:45 | 0 komentarzy | 3 703 odsłony | Grażyna Kaim

KONKURS ZŁOTE RĘCE SENIORA. Na szydełku nauczyła ją robić mama. Miała wtedy 15 lat. Od tamtego czasu 66-letnia Zdzisława Bigaj z Libiąża wykonała setki koronkowych figurek. Wiele z nich powędrowało w świat - do Austrii, Niemiec, Hiszpanii.

0
Eksportowe rękodzieło pani Zdzisławy
Zdzisława Bigaj, kandydatka w konkursie Złote Ręce Seniora
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas
Zawieźli je tam znajomi znajomych pani Zdzisławy, którzy zamówili sobie u niej te małe kordonkowe cudeńka.

- W świecie takie wykonane ręcznie przedmioty są bardzo doceniane, dużo bardziej niż w Polsce - zauważa Zdzisława Bigaj.

Zdzisława Bigaj jest kandydatką w konkursie "Złote Ręce Seniora", w kategorii rękodzieło.

Wyspecjalizowała się w małych formach - bombkach na choinkę, koronkowych osłonkach na pisanki, kurczaczkach, dzwonkach, aniołkach... Kiedyś robiła też serwety, obrusy, ale teraz z tego zrezygnowała.

Bo żeby wykonana przez nią na szydełku rzecz nabrała pełni blasku, musi być usztywniona. W przypadku serwet, obrusów czy firan to krochmalenie jest bardzo kłopotliwe.

Małe figurki usztywnia wodą z cukrem. Roztwór musi być bardzo, bardzo słodki, żeby spełnił swoją rolę.

- Wykorzystuję cukier, bo wtedy wiem, że moje prace są w pełni naturalne i bezpieczne - tłumaczy pani Zdzisława. Jak najbardziej naturalna powinna też być nitka, którą wykorzystuje, bo tylko taką da się porządnie usztywnić cukrowym roztworem.

Zdzisława Bigaj z zawodu jest krawcową. W PRL-u, gdy w sklepach trudno było kupić coś ładnego i oryginalnego, miała sporo klientek. Szyła nawet suknie ślubne i to takim pannom młodym, że ho, ho - wspomina.

Kiedyś sporo też wyszywała haftem richelieu. Haftowane przez nią obrusy pewnie można by jeszcze zobaczyć, np. w kościele św. Barbary w Libiążu.

Zdzisława Bigaj od urodzenia mieszka w Libiążu. Mąż był górnikiem, jak niegdyś większość mężczyzn w tym mieście. Dziś sporo czasu zajmują jej wnuki, ale szydełka nie odłożyła do szuflady.

- Szczerze mówiąc, to nie wyobrażam sobie nic nie robić - mówi. Jak twierdzi, wielu sąsiadów ma jej koronkowe figurki, bo chce, żeby szły do ludzi. Uwielbia to.

Kilka lat temu chodziła na zajęcia grupy „Zaczarowane niteczki", prowadzonej przez Dorotę Dereszowską w Libiąskim Centrum Kultury.

Szydełkować uwielbia, ale jeszcze większą przyjemność sprawiają jej rodzinne spotkania. Ma troje dzieci, czworo wnuków i dwie wnuczki. Na szczęście nie rozjechały się po świecie, więc wspólne grillowanie latem czy uroczystości rodzinne przyciągają do jej domu sporą grupę. Czasem przy stole zbiera się nawet 13 osób.

- Warto mieć w życiu jakąś pasję, robić coś, co sprawia nam przyjemność i daje satysfakcję, ale rodzina jest najważniejsza - stwierdza pani Zdzisława.