O swojej chorobie dowiedziała się trzy miesiące po śmierci mamy. Okazało się, że ma guza piersi. Diagnoza, że jest to nowotwór złośliwy była szokiem. Ze względu na przerzuty, oprócz piersi konieczne było usunięcie węzłów chłonnych. Przeszła chemioterapię, ale to nie przyniosło efektu.

- Lekarze zadecydowali więc o 25 dawkach radioterapii. To także w pełni nie pomogło i przez pół roku przyjmowałam uzupełniającą chemię w tabletkach. Nadal muszę być pod stałą opieką lekarza i przyjmować leki oraz specjalistyczne zastrzyki. Obawiam się jednak, że to nie wystarczy - boi się Katarzyna.

Ma męża i pięcioletnią córkę. Chce dla nich żyć.

- Podjęłam decyzję o profilaktycznym usunięciu drugiej piersi oraz jajników. Nowotwór, na który zachorowałam jest hormonozależny, co oznacza, że taki zabieg mogę wykonać tylko prywatnie - mówi Katarzyna.

Prosi wszystkich o pomoc, bo rodziny nie stać na taki wydatek. Wiele osób jej kibicuje i pomaga, licząc, że uda się uzyskać pomoc.

- Wiem, co czuje dziecko, gdy odchodzi jego matka... Moja Michalinka jest jednak zdecydowanie za mała, aby doświadczyć tego traumatycznego przeżycia - prosi o pomoc Kasia.

Osoby zainteresowane pomocą mogą wpłacać pieniądze przez stronę siepomaga - link TUTAJ.

Na FB prowadzone są licytacje na rzecz Kasi Rymarek.