Nie masz konta? Zarejestruj się

Olkusz

W sprawie zapadlisk w Trzebini konieczna jest mobilizacja oraz rzetelny bilans zysków i strat

27.05.2023 16:00 | 0 komentarzy | 4 978 odsłony | Agnieszka Filipowicz

Woda, wydostając się na powierzchnię, wciąż jest żywiołem o dużej mocy niszczenia i destrukcji. Nie ma gwarancji, że w rejonie Sierszy wyjdzie w miejscach, gdzie kiedyś płynęła - mówi dr hab. inż. Mariusz Czop, prof. AGH z Wydziału Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska w rozmowie z Agnieszką Filipowicz.

0
W sprawie zapadlisk w Trzebini konieczna jest mobilizacja oraz rzetelny bilans zysków i strat
dr hab. inż. Mariusz Czop podczas prac badawczych w rejonie Krakowa
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Niedawno na spotkaniu w Trzebini powiedział pan, że likwidacja kopalni jest dużo trudniejsza i kosztowniejsza niż jej budowa.
Bo tak właśnie jest. W środowisku światowych specjalistów z dziedziny górnictwa przedstawiane są dane, że na każdego 1 dolara przeznaczonego na budowę zakładu górniczego, przypadają 4 dolary na jego prawidłową likwidację. Te liczby mówią same za siebie. Szkoda, że gdy zapadała decyzja o zamknięciu kopalni Siersza, ktoś nie wziął wtedy do ręki kalkulatora i nie sporządził rzetelnego bilansu zysków i strat. Prawidłowa likwidacja kopalni powinna uwzględniać odpowiednie działania w celu minimalizacji tych niekorzystnych skutków, w szczególności zaś skuteczne zabezpieczania ludzi i środowiska. Likwidacja kopalni „Siersza" z technicznego punktu widzenia, z racji swojej szybkości i braku jakichkolwiek zabezpieczeń była nieprawidłowa - jest to bezsporne. Zawsze było to jasne, że jeśli zwierciadło wód podziemnych osiągnie poziom mniej więcej granicy kontaktu utworów karbońskich z warstwami czwartorzędowych, to - przy niekorzystnych warunkach geologicznych w Sierszy i Gaju - zacznie się problem z zapadliskami.

Dlaczego niekorzystnych?
- Bo tam ponad płytkimi wyrobiskami znajdują się luźne piaski. Gdyby były to utwory lub skały bardziej wytrzymałe i zwarte, jak gliny, iły czy wapienie, nie mielibyśmy w ogóle problemu zapadlisk lub byłby on marginalny. Dlaczego po zamknięciu Zakładu Górniczego Trzebionka nie ma problemu zapadlisk? Bo tam są właśnie korzystniejsze warunki geologiczne - zwarte warstwy skalne ponad wyrobiskami górniczymi.

U sąsiadów w Olkuskiem jest podobnie?
Tam mamy do czynienia z naprawdę kuriozalną sytuacją. Dokumentacja likwidacji zakładu górniczego nie uwzględnia wielu istotnych i widocznych gołym okiem szkód, gdzie poszkodowane są lub mogą być konkretne podmioty i osoby fizyczne. Nie przewidziano też zawczasu adekwatnych działań i zabezpieczeń dla ochrony ludzi i środowiska. I teraz przedsiębiorca mówi, że nie musi nic robić poza tym co ma w planie ruchu. Niestety po raz kolejny mamy dowód jak jest to ważne aby w dokumentacji likwidacji kopalń szkody były rzetelnie przedstawione i wyliczone. W rejonie Olkusza jest już pewnie ponad 100 zapadlisk i choć ludzie mówią że czują się zagrożeni przedstawiciele kopalni a za nimi decydenci twierdzą że wszystko jest pod kontrolą. Pomimo wiedzy, że w rejonie olkuskim wystąpi problem podtopień terenów nie widać żadnej mobilizacji w zakresie przygotowania skutecznego systemu odwodnienia powierzchniowego.

Co robi woda, gdy w niekontrolowany sposób wpuści się ją w wyrobiska?
Wpuszczanie wody bez kontroli i zabezpieczeń do wyrobisk to oddanie się w ręce niszczycielskiego żywiołu. To tak jakby czekać na falę powodziową i nie mieć nie tylko wałów ale w ogóle żadnego sprzętu przeciwpowodziowego o jakim wie każdy chyba człowiek, czyli łodzi, pomp, worków z piaskiem itp. Ale najbardziej ekstremalny eksperyment to wpuszczanie wody do płytkich wyrobisk gdzie w nadkładzie są piaski, bo to prosty przepis na totalny Armageddon. W ogóle obszary gdzie woda wychodzi na powierzchnię są bardzo niebezpieczne raz o mało nie zginąłem na takich terenach pogórniczych. Prowadziliśmy z kolegą badania. Wpadłem do kurzawki aż po pierś.

Jak się ratować w takiej sytuacji?
Trzeba się łapać, czego można. Na szczęście niosłem stalowe żerdzie i kolega mi pomógł, choć sam też się mocno zapadł. Trzeba pamiętać - jeśli woda się podnosi, może robić się kurzawka, czyli strefa rozluźnionego piasku. Dlatego ostrzegam przez bezrefleksyjnym podchodzeniem do koncepcji przedstawianej w sąsiednim rejonie olkuskim, że zatapiające się powoli wyrobiska po eksploatacji piasku już za chwilę będą atrakcją turystyczną Małopolski i można je będzie przekształcić w publiczne kąpieliska. Woda wydostając się na powierzchnię wciąż jest żywiołem o dużej mocy niszczenia i destrukcji. Nie ma gwarancji, że w rejonie Sierszy wyjdzie w miejscach, gdzie kiedyś płynęła, zważywszy że cały teren bardzo znacznie osiadł. Żeby ją opanować i okiełznać konieczne może być wykonanie dużo gęstszej sieci drenażowej, niż mogłoby się wydawać.

Całość rozmowy dostępna w aktualnym 20. numerze „Przełomu".