Uratował nas drewniany kołek
Nasze działania przypominały partyzantkę. Nie wiedzieliśmy, co tak naprawdę się stanie – na temat akcji gaszenia cysterny mówi komendant PSP w Chrzanowie mł. bryg. Marek Bębenek.
Na szczęście nikomu nic się nie stało i dziś niewielu mieszkańców o pożarze (26-28 września) jeszcze pamięta. Przyszedł jednak czas rozliczeń. I, choć akcja zakończyła się sukcesem, pojawiają się coraz to nowe fakty, świadczące o tym, że nie przebiegała bez zgrzytów. Pracownicy wydziału zarządzania kryzysowego chrzanowskiego starostwa spotkali się, aby je przeanalizować.
- To była pionierska praca, bo taka sytuacja w okolicy nigdy jeszcze nie miała miejsca. Archiwizujemy nagrania wszystkich rozmów telefonicznych i radiowych, toczonych podczas akcji. Zapewne będą mogły posłużyć do wypracowania procedur ogólnokrajowych dla podobnych wydarzeń - uważa Bębenek.
Dotychczas nie pojawiły się pomocne strażakom i policji programy działania przy wypadkach o takiej skali zagrożenia.
- Informacje na temat konstrukcji cysterny musieliśmy czerpać z internetu. Brakuje nam odpowiedniej bazy danych - dodaje kpt. Wojciech Rapka z PSP w Chrzanowie.
- Można powiedzieć, że miasto uratował drewniany kołek wbity w otwór, przez który przedostawał się gaz. Mamy go na pamiątkę – mówi mł. bryg. Marek Bębenek.
Przypomniał, że oprócz chwilowego niedoboru wody, przez jakiś czas istniał problem z funkcjonowaniem stacji dializ w chrzanowskim szpitalu. Kłopoty związane były także z oznakowaniem objazdów. Zaznaczył, że niezbędne jest uzupełnienie umów z funkcjonującymi w powiecie zakładami i specjalistycznymi firmami na wypożyczenie sprzętu. Nie chodzi o to, aby zalegał on niepotrzebnie w straży, ale o to, aby wiedzieć skąd można go wziąć i jak wykorzystać.
Naczelnik sekcji prewencji i ruchu drogowego KPP w Chrzanowie nadkomisarz Dariusz Pogoda przypomniał o kłopotach, jakie sprawiali służbom nieświadomi zagrożenia mieszkańcy, próbujący przedostać się przez odgrodzoną strefę.
- Ta sytuacja dała nam impuls do przeprowadzenia analizy dotyczącej reagowania na sytuacje kryzysowe. Problemy dotyczyły nie tylko niezdyscyplinowanych mieszkańców, ale zabezpieczenia strażaków w jedzenie. Zagubienie kierowców w gąszczu objazdów również dało się we znaki. Trzeba wypracować odpowiednie procedury na wypadek podobnych zagrożeń - uważa dyrektor wydziału zarządzania kryzysowego w starostwie Zbigniew Adamczyk.
(e)
Na zdjęciu: Płonąca cysterna pod wiaduktem na ulicy Krakowskiej 27 września 2008 r.
Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.
Najnowsze komentarze