Nie masz konta? Zarejestruj się

Koniec produkcji, koniec życia

23.11.2005 00:00
Przy wjeździe do Zakładów Wapienniczych w Płazie, przez listopadowy śnieg przebijają się różnokolorowe znicze. Do niedawna powiewała nad bramą czarna flaga. Załoga jest wstrząśnięta tragiczną śmiercią Wojtka. Kierownictwo Wapiennika unika rozmów na ten temat, przynajmniej do czasu zakończenia postępowań prowadzonych przez prokuraturę i Państwową Inspekcję Pracy.
Przy wjeździe do Zakładów Wapienniczych w Płazie, przez listopadowy śnieg przebijają się różnokolorowe znicze. Do niedawna powiewała nad bramą czarna flaga. Załoga jest wstrząśnięta tragiczną śmiercią Wojtka.
Kierownictwo Wapiennika unika rozmów na ten temat, przynajmniej do czasu zakończenia postępowań prowadzonych przez prokuraturę i Państwową Inspekcję Pracy.
- Proszę mnie zrozumieć. Wiele rzeczy wymaga wyjaśnienia. Mówiąc za dużo, niesłusznie mógłbym kogoś obwinić – tłumaczy Józef Sarecki, likwidator ZW Płaza.
Jedno jest pewne: 32-letni Wojciech, od dwóch lat zatrudniony na stanowisku operatora zespołu przenośników na przemiałowni mączki wapiennej, nie żyje. Zostawił żonę i trójkę dzieci.
- Tak w ogóle, to Wojtek pracował w zakładzie od 1991 roku, wcześniej był kierowcą. Mieszkał w Płazie. Jego ojciec tu robił całe lata. Bardzo porządna rodzina – jednej z pracownic zbiera się na płacz.
Jak udało nam się ustalić, w środę 32-letni Wojciech miał nockę (od 22 do 6). Na zmianie, na przemiałowni mączki wapiennej, było czterech ludzi. W czwartek, około 4 nad ranem, wydarzyła się tragedia. Wojciech wszedł do betonowego silosa na kamień, wysokiego na kilka metrów, zasilającego młyn. Prawdopodobnie chciał oczyścić ścianki zbiornika z kamiennej masy. Jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, nie był przywiązany liną, nie posiadał kasku. Spadł na dno silosa i został przysypany. Strażacy wyciągnęli mężczyznę, jednak lekarz pogotowia stwierdził zgon. Ciało skierowano na sekcję zwłok. W sobotę odbył się pogrzeb.
- Wstępnie wykluczyliśmy udział osób trzecich – informuje Zbigniew Uroda, chrzanowski prokurator rejonowy. – Z doświadczenia wiem, że nie ma w pracy wypadków losowych. Prawie zawsze decyduje czynnik ludzki. W grę wchodzi z reguły albo czyjeś niedbalstwo, albo działanie niezgodne z obowiązującymi przepisami BHP – dodaje.
W tym przypadku chrzanowska prokuratura prowadzi postępowanie karne w sprawie o przestępstwo z art. 220. § 2. kodeksu karnego. Paragraf ten mówi o nieumyślnym narażeniu pracownika na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, za co grozi grzywna, kara ograniczenia wolności, albo pozbawienia wolności do roku.
- Po przesłuchaniu świadków, otrzymaniu wyników sekcji zwłok, oraz zapoznaniu się z efektami postępowania Państwowej Inspekcji Pracy powołamy biegłego do spraw BHP, który określi przyczynę wypadku. Opinia biegłego pozwoli na ewentualne postawienie zarzutów lub umorzenie sprawy – wyjaśnia prokurator Uroda.
W związku z planowaną sprzedażą Wapiennika, przemiałownia mączki wapiennej, gdzie pracował Wojciech, właściwie na dniach miała zostać zamknięta. Koniec produkcji zbiegł się z końcem życia. I choć w świetle prawa nie ma niezawinionych śmierci, bo zawsze jest czyjaś wina, to jednak w tym przypadku trudno uniknąć skojarzeń ze złym losem.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 47 (710)
  • Data wydania: 23.11.05

Kup e-gazetę!