Od czerwca niebezpieczne substancje leżą w hali byłych Zakładów Metalurgicznych w Trzebini. Jest szansa, że niebawem znikną.
Początkiem lipca miejscowa prokuratura wystąpiła do sądu o wydanie decyzji o utylizacji odpadów, które zgromadził Jan Z. – właściciel krakowskiej spółki Anima, emerytowany doktor AGH. Ekspertyza biegłego mówiła o kilku tonach groźnych chemikaliów. Chrzanowski wymiar sprawiedliwości wydał postanowienie o zniszczeniu ekologicznej bomby.
Jednak adwokat podejrzanego zaskarżył tę decyzję do Sądu Okręgowego w Krakowie, który uwzględnił argumentację obrońcy Jana Z. Utrzymuje on, że część chemikaliów nie jest toksyczna, więc ich posiadanie nie grozi odpowiedzialnością karną. Sąd wyższej instancji uznał opinię eksperta za niekompletną i sprzeczną.
- Na 15 listopada wyznaczyliśmy nowe posiedzenie w sprawie utylizacji odpadów – informuje Janusz Kawałek, wiceprezes chrzanowskiego Sądu Rejonowego.
Biegły ma stwierdzić, czy uznaje część odpadów za szkodliwe, czy podtrzymuje dotychczasową ekspertyzę.
Zdaniem sędziego Kawałka, nic nie stało na przeszkodzie, aby już na początku prokuratorskiego postępowania wydać decyzję o zmianie miejsca składowania niebezpiecznych surowców, powierzając zadanie specjalistycznej firmie.
- Sądowa sprawa o utylizację toczyłaby się swoim torem, natomiast uniknęlibyśmy społecznego problemu – zauważa.
Mówiąc krótko, policjanci nie musieliby pilnować ekologicznej bomby przez całą dobę. W piątek Rada Miasta Trzebini podjęła uchwałę w sprawie wystosowania protestu przeciwko opieszałości prokuratury i sądu.
Piotr Kosmaty, pełniący obowiązki zastępcy chrzanowskiego prokuratora rejonowego, oświadczył: - Poszukujemy specjalistycznej firmy, która na czas sądowego postępowania przejmie chemikalia.
Jednocześnie prokuratura zakończyła zbieranie dowodów w sprawie Jana Z. Niebawem sporządzi akt oskarżenia.