Nie masz konta? Zarejestruj się

Dobry zwyczaj, nie pożyczaj

28.04.2004 00:00
Kilka razy zastanowią się w przyszłości urzędnicy starostwa, nim pożyczą komuś pieniądze. Wszystko za sprawą kierowniczki biura rady powiatu, której udało się na to namówić kilku kolegów. Problem w tym, że sama ma teraz kłopoty ze spłacaniem długów.
Kilka razy zastanowią się w przyszłości urzędnicy starostwa, nim pożyczą komuś pieniądze. Wszystko za sprawą kierowniczki biura rady powiatu, której udało się na to namówić kilku kolegów. Problem w tym, że sama ma teraz kłopoty ze spłacaniem długów.
Scenariusz działań kierowniczki wyglądał tak: prosiła znajome osoby, by zechciały dla niej wziąć pożyczkę w SKOK-u na swoje nazwisko. Obiecywała, że będzie regularnie spłacać wszystkie raty. Wśród urzędników starostwa udało jej się znaleźć również kilku żyrantów. Argumentem przemawiającym do ludzkich uczuć była trudna sytuacja rodzinna.
W ten sposób przekonała kilku dyrektorów wydziałów starostwa, urzędników oraz radnych powiatowych. Nikt nie przypuszczał, że nie jest jedyną osobą, do której się zwracała.
- Myślałem, że tylko mnie prosi o pomoc. Wiele razy poręczałem pożyczki i nigdy nie miałem problemu – mówi jeden z dyrektorów wydziałów starostwa, który pożyczył 12 tys. zł.
Przebudzenie nastąpiło w momencie, gdy otrzymał ponaglenia z banku o spłacanie zaległych rat.
- Zacząłem delikatnie wypytywać. Okazało się, że nie jest to jedynie mój kłopot – stwierdza.
Pozostali niechętnie mówią na ten temat.
- To moja prywatna sprawa. Widziałam w niej człowieka w potrzebie. Dziś, gdyby przyszedł do mnie ktokolwiek z prośbą o pożyczkę lub poręczenie, już na mnie nie może liczyć – stwierdziła jedna z urzędniczek.
- Była dla mnie osobą godną zaufania. Zajmowała przecież odpowiedzialne stanowisko w urzędzie – mówi z żalem jeden z poszkodowanych radnych, który zaciągnął 6 tys. zł pożyczki.
Inny dał proszącej 500 zł gotówką.
- Obiecała, że odda w maju. Dopiero po fakcie ostrzeżono mnie, bym jej nie pożyczał – mówi radny.
Pogłoski o pożyczkach kierowniczki biura rady powiatu krążyły w starostwie od co najmniej dwóch miesięcy.
Jan Burzej, przewodniczący rady powiatu, twierdzi, że o sprawie dowiedział się z anonimowego telefonu:
- Gdy próbowałem z nią porozmawiać na ten temat, stwierdziła, że nie ma żadnego problemu, że to wszystko pomówienia, i że ktoś próbuje ją zdyskredytować – mówi, dodając, że najpierw jako wiceprzewodniczący rady powiatu, a potem jako przewodniczący, nie miał większych zastrzeżeń do jej pracy.
Z oficjalną skargą przyszedł do niego tydzień temu jeden z pracowników starostwa.
- Prosił mnie równocześnie, by tej osoby nie zwalniać z pracy, bo wówczas już nigdy nie odzyska pieniędzy – mówi przewodniczący Burzej.
Przewodniczący Burzej o sprawie poinformował sekretarza powiatu Janusza Kawalę, któremu podlega biuro rady, oraz starostę Wiktora Cypcara, pracodawcę kierowniczki.
- Zdecydowałem się przenieść ją na miesiąc na inne stanowisko pracy – w wydziale gospodarki nieruchomościami. Wszystkie sprawy są w toku wyjaśnień. Nie powinno się więc ferować wyroków zbyt wcześnie – mówi starosta Cypcar.
Kierowniczka biura rady powiatu przebywa obecnie na zwolnieniu lekarskim.
W miniony piątek w siedzibie starostwa zebrała się kilkunastoosobowa grupa osób, które poręczyły lub pożyczyły pieniądze. Zastanawiali się, co zrobić w tej sytuacji.
- Pojawił się pomysł, by ta osoba pracowała do momentu, aż spłaci ostatnią ratę – powiedział jeden z urzędników.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 17 (628)
  • Data wydania: 28.04.04

Kup e-gazetę!