Nie masz konta? Zarejestruj się

Przełom Online

Głosuję, bo mam głos i chcę mieć wpływ na swoje życie

08.10.2023 21:00 | 31 komentarzy | 3 349 odsłony | Grażyna Kaim

Idę na wybory, bo mam do tego prawo. Bo mam głos i nikt mi tego głosu nie zabierze. Bo chcę być sprawcza i nie chcę, żeby ktoś decydował za mnie o moim życiu - mówi Renata Gabryjelska, reżyserka, coacherka ICC, aktorka, wolontariuszka akcji „Kobiety na wybory" w rozmowie z Grażyną Kaim.

31
Głosuję, bo mam głos i chcę mieć wpływ na swoje życie
Renata Gabryjelska, fot. Natalia Erdman
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas
Interesujesz się polityką?

Tak, zawsze się interesowałam. Dorastałam w domu, w którym polityka była częstym tematem rozmów. Mój tata przez kilka lat był posłem na sejm, więc w moich - nazwijmy to - młodzieńczych latach polityka była na porządku dziennym.

Chodzisz regularne na wybory?

Tak, to jest część mojej tożsamości. Uważam, że nie po to nasze babcie, prababcie walczyły dla nas o prawa wyborcze, żebyśmy teraz odpuszczały. Poza tym ostatnie lata pokazały, jakie to głosowanie jest ważne i jakie mogą być konsekwencje nieoddania głosu. Wybory to bardzo ważna część naszego udziału w życiu publicznym. Gdziekolwiek jestem, w Polsce czy za granicą, zawsze głosuję. To jest nasz przywilej.

Czy pamiętasz swoje pierwsze wybory i emocje, jakie im towarzyszyły?

Moje pierwsze wybory przypadły na czas przemian po 89. roku. We wszystkich budziły one wielkie emocje. Pamiętam, że cieszyłam się, że jestem już dorosła, ale też z tego, że wreszcie mogę zabierać głos w ważnych sprawach. U mnie w domu zawsze chodziło się na wybory razem - całą rodziną. Do dziś tak jest. Na co dzień mieszkam w Regulicach, ale często jeżdżę do Warszawy i tam głosuję. Wtedy idę na wybory razem z rodzicami, czasem także z bratem i jego rodziną. Idziemy więc taką zwartą, mocną ekipą.

Niektórzy mówią, że nie chodzą na wybory, bo nie interesują się polityką. Jakbyś ich przekonywała, żeby jednak wzięli w nich udział?

Według mnie tym, co najbardziej zniechęca ludzi do pójścia na wybory jest brak przekonania, że ich głos ma jakąkolwiek wartość i znaczenie. Wydaje im się, że cokolwiek zrobią - zagłosują czy nie - to i tak nic się nie zmieni. Bardzo dużo zdarzeń w historii pokazuje jednak, że pojedyncze zachowanie ma znaczenie. Mnie bardzo porusza historia prostej, czarnoskórej szwaczki Rose Parks, która w 1955 roku nie ustąpiła miejsca w autobusie białemu. I to, że tego nie zrobiła, to był taki mały kamyczek, który uruchomił lawinę zmian, jeśli chodzi o prawa dla Afroamerykanów w Stanach Zjednoczonych. Jej zachowanie miało w perspektywie znaczenie dla ogromnej rzeszy ludzi. Wracając do wyborów. Czasem różnice w liczbie głosów uzyskanych przez kandydatów są naprawdę niewielkie, więc każdy głos ma znaczenie. Poza tym głosowanie to jest nasz przywilej decydowania. Dlaczego mamy z niego nie skorzystać?

A jak słyszysz: nie idę na wybory, bo nie mam na kogo zagłosować, to...

Mówię, że na idealnego kandydata nie ma co czekać, bo pewnie taki się nie pojawi. Trudno w naszym życiu o idealne sytuacje - jasne, klarowne i czarno-białe. Żadna z nas przecież nie jest idealna. Z reguły życie ma sporo odcieni szarości. Na idealnego kandydata na listach wyborczych możemy czekać latami, a w międzyczasie ktoś będzie zamiast nas podejmował decyzje w ważnych i dotyczących nas sprawach. Dlatego jeśli ktoś uważa, że nie wie, na kogo zagłosować, bo nie ma swojego kandydata, nie ma też czasu i ochoty, by zapoznawać się z programami wszystkich ugrupowań i ulotkami wszystkich kandydatów, to ja gorąco zachęcam, by wszedł na stronę www.latarnikwyborczy.pl. Można tam wypełnić test składający się z 20 pytań i zobaczyć, do której partii czy ugrupowania jest nam najbliżej. I zagłosować na to ugrupowanie, wybierając któregoś z jego kandydatów.

Na pewno słyszałaś stwierdzenie, że wybory, które odbędą się 15 października, są najważniejszymi wyborami po 1989 roku. Też tak uważasz?

Tak. Bo one nie dotyczą tylko najbliższych czterech lat. One mogą zmienić dużo więcej. Dlatego wszystkie głosy Polaków będą takie ważne. To będą wybory o charakterze ustrojowym. Albo demokracja liberalna albo państwo narodowo-katolickie. Czy pójdziemy w stronę autorytarnego państwa narodowo-katolickiego, czy w stronę państw Europy Zachodniej i demokracji liberalnej? Ze względu na nasze położenie geopolityczne i na to, jakie mamy zasoby w kontekście ekonomicznym i militarnym, to powinniśmy szukać mądrych sojuszy, a nie konfliktów. Zwłaszcza że za naszą granicą toczy się wojna.

Jesteś wolontariuszką akacji „Kobiety na wybory". Angażujesz się w działania, które mają przyciągnąć do urn jak najwięcej kobiet. Dlaczego takie ważne jest, żeby kobiety zagłosowały w tych wyborach?

Bo kobiety mają duży potencjał i dużą sprawczość, co pokazały akcje, jakie organizowały w ostatnich latach. Wiele zależy od młodych kobiet w wieku 18-35. Na ulicach pokazały swój potencjał. Teraz jest czas, by przy urnach zawalczyły o swoje prawa. Społeczeństwo w Polsce się starzeje. Emeryci to spora grupa wyborców zmotywowanych i zdecydowanych uczestniczyć w wyborach. Ważne jest, żeby młodsze kobiety nie oddawały decyzji o swoim życiu pokoleniu 60 plus, bo ono ma zupełnie inne priorytety. Warto, by młode kobiety uświadomiły sobie tę zależność. Głosują - decydują albo nie głosują i oddają tę decyzję innym.

A jest wiele kluczowych dla nich tematów: ciąża i cała opieka lekarska z nią związana, in vitro, godne traktowanie samotnych matek i tych opiekujących się dziećmi z niepełnosprawnościami, równouprawnienie, jeśli chodzi o obowiązki rodzicielskie. Poza tym sytuacja demograficzna w Polsce jest dramatyczna, a już wiadomo, że finansowe transfery socjalne jej nie poprawią.

Jakie wartości są dla Ciebie najważniejsze?

Zdrowie, bezpieczeństwo, rodzina, rozwój. To jest związane ze światem, w jakim żyjemy i zagrożeniami, jakich w ostatnim czasie doświadczaliśmy. Mam na myśli np. pandemię, wojnę w Ukrainie. Rozmawiając z kobietami wiem, że także dla wielu z nich są to obecnie kluczowe wartości.

Czy są jakieś postaci z życia społeczno-polityczno-kulturalnego, współczesne bądź historyczne, które są ci wyjątkowo bliskie, imponują ci?

Dla mnie taką postacią jest na pewno Gandhi, który przez lata, w sposób bezkonfliktowy, pokojowy, szukając porozumienia, walczył o niepodległość Indii. Bliskie jest mi jego motto: „bądź zmianą, którą chcesz zobaczyć w świecie". Dla mnie niesie ono przesłanie, by pracować nad sobą, zmieniać się, rozwijać. Odnosząc to do wyborów możemy powiedzieć, że jeśli nie zmienimy swojego zachowania, nie pozbędziemy się stereotypowego myślenia, nic nie zmienimy.

Drugą taką postacią jest Martin Luther King, może dlatego, że jestem idealistką wierzącą w sprawczość pojedynczych osób, że zachowanie jednego człowieka jest w stanie wywrócić bieg historii. Przemówienie Luthera Kinga wygłoszone w Waszyngtonie rozpoczynające się od słów „I Have a Dream" (po polsku: mam marzenie) były dla mnie ważne. Dzięki temu, że ja też mam marzenia, udało mi się zrobić w życiu parę takich rzeczy, w które inni nie wierzyli, że zrobię.

Ludzie nie wierzą w siebie, w sprawczość swojego działania, w zmianę. Patrzyłam na badania, które na potrzeby akcji „Kobiety na wybory" zrobiły socjolozki.pl. Wynika z nich, że są dwie podstawowe odpowiedzi, dla których kobiety nie głosują: „nie wierzę w zmiany" oraz „nie wierzę politykom". A ja muszę powiedzieć, że wierzę, że zmiana jest możliwa.

Wracając do twojego pytania jest jeszcze trzecia postać, o której chciałam wspomnieć. To Virginia Woolf, kobieta, która przełamywała wiele barier. Tworzyła na początku XX wieku. Napisała esej „Własny pokój". Nawiązuje on do sprawczości kobiet, do ich niezależności. Mówi o tym, że kobieta musi mieć własny pokój, musi mieć własne pieniądze i musi mieć własne zajęcie, które pozwala jej być kobietą niezależną. Niezależną od ojca, męża, wujka, od księży, od otoczenia.

Dlaczego ty - Renata Gabryjelska - pójdziesz na wybory 15 października?

Bo chcę być sprawcza. Chcę decydować o swoim życiu i mieć na nie wpływ. Głosuję, bo mojego głosu nikt mi nie zabierze. To nasz przywilej i ogromna wartość.