Nie masz konta? Zarejestruj się

Dębnik

Gospodarstwo Dębnik 52. Tu nawet konie biegają szczęśliwe

06.09.2023 15:00 | 0 komentarzy | 3 128 odsłony | Ewa Solak

W gospodarstwie Małgorzaty i Piotra Kaniów w Dębniku koło Krzeszowic na pierwszy rzut oka, czas jakby się zatrzymał. Drewniany dom, drewniana stodoła, ryczące krowy. Wiejski klimat. Wystarczy jednak lepiej się przyjrzeć, by zobaczyć, jak ta sielskość sprytnie została połączona z nowoczesnością.

0
Gospodarstwo Dębnik 52. Tu nawet konie biegają szczęśliwe
Małgorzata i Piotr Kania w swoim gospodarstwie. W tle dach stodoły zabudowany panelami fotowoltaicznymi
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Dębnik 52 i Dębnik 52 Ranch - to gospodarstwo miłośników natury i zwierząt. Ludzi z pasją, którzy mówią, że u nich nawet konie i świnie biegają po podwórku szczęśliwe. 
Kaniowie chcą być niezależni energetycznie, dlatego na stajni zamontowali panele fotowoltaiczne. Niedługo będzie u nich także pompa ciepła. Chcą, aby ich życie i gospodarstwo stało się jeszcze bardziej związane na naturą i zmieniającym się klimatem.

Nie muszę, nie wyjeżdżam

Gospodarstwo Kaniów jest wyjątkowe, jak i sama wieś. Pięknie położone, zadbane. Docieramy tam, skręcając z głównej drogi w Dębniku w lewo i jadąc lekko pod górkę. Pod sam dom. A w domu widać rękę kobiet. Panowie w kwestiach estetyki i wystroju mają mniej do powiedzenia. Za to pomysłów i pary w rękach najwięcej.
Gosia Kania - mama i główny dowódca na pokładzie, córka Marysia oraz Piotrek - tata i gospodarz, w Dębniku mieszkają od 18 lat, a od ośmiu na serio wzięli się za produkcję przetworów mlecznych, trafiających na stoły nawet najbardziej wybrednych miłośników ekoproduktów.  Sprzedają je na targach w Gliwicach, Mikołowie i innych miejscowościach.
Gosia - rodowita chrzanowianka i pochodzący z Krzeszowic Piotr. Coś ich ciągnęło do przyrody i życia blisko natury, bo oboje poszli studiować rolnictwo. Tak się poznali. 
- Dzisiaj nie wyobrażam sobie już życia w mieście. Jeśli nie muszę, to w ogóle stąd nie wyjeżdżam - mówi Gosia.

Bez sztucznych nawozów
Praca w gospodarstwie to harówka przez siedem dni w tygodniu i nawet, jeśli nie trzeba pracować w polu, to zwierzętom co dzień trzeba posprzątać, dać jeść. Pory dnia odmierzane są muczeniem krów i pochrząkiwaniem świń.
- Nasze zwierzęta karmimy zbożem, ale tak naprawdę dla zwierząt najważniejsze jest siano bogate w zioła z naszych pastwisk - mówi właścicielka.
Razem z Piotrem uprawia ziemię, nie stosując żadnych środków ochrony roślin i sztucznych nawozów. Żadnej chemii. Od tego, co jedzą zwierzęta, zależy potem smak ich mleka. To dzięki temu robione przez nich sery, mleko, jajka i inne przetwory mają naprawdę wiejski, domowy smak.
Żeby to wszystko działało jak trzeba, potrzebny jest jednak prąd. Nawet w tak naturalnie prowadzonym gospodarstwie bez niego nie ma szans.

Nie chodzi tylko o oszczędności
Dlatego trzy lata temu Kaniowie zdecydowali się zamontować panele fotowoltaiczne produkujące energię elektryczną na ich potrzeby. Dziesięć z nich znalazło się na dachu stajni. Natomiast kilka solarów podgrzewających głównie wodę zamontowali na budynku gospodarczym.
- Nie chodziło nam jedynie o oszczędności związane z mniejszym poborem energii z Tauronu. Chodziło nam również o to, że wszelkie ekologiczne rozwiązania wpisują się w nasze postrzeganie świata. Wierzymy, że dzięki naszym działaniom możemy choć trochę uchronić środowisko przed negatywnymi skutkami zmian klimatu - mówi Piotr.

Za panele zapłacili sami, nie korzystając z żadnych dotacji.
- Te 600 zł miesięcznie, które wcześniej wydawaliśmy na prąd, czyli 7,2 tys. zł rocznie, teraz płacimy jako raty kredytu za panele. Ale za parę lat kredyt się skończy, a panele zostaną i posłużą nam może dłużej niż zakładane przez ekspertów od fotowoltaiki 20 lat - mówi Piotr.
Dodatkowo, solary kupione dzięki dotacji z gminy Krzeszowice, pomagają w energetycznych oszczędnościach.

Ważne jest miejsce
- Wygląda to tak: w okresie wiosenno-letnim, gdy słońce świeci, z paneli mamy tyle energii, że oddajemy jej część do Tauronu. Zimą jest jej mniej i trochę musimy dokupić. Ale roczny bilans wychodzi prawie na zero, więc to jest dla nas najważniejsze - przekonuje Piotr.
Zaznacza, że przy montażu paneli i solarów istotne jest ich umiejscowienie tam, gdzie cienia jest jak najmniej. U nich to południowa strona stajni.
- Energia ze słońca zasila wszystkie urządzenia w gospodarstwie, bo my wszystko mamy na prąd i idzie go naprawdę sporo. Dzięki panelom i solarom działają schładzacze, lodówki, piekarnik, maszyny do tłoczenia oleju. Jest też ciepła woda - wylicza Gosia.

Pompa, studnia i pomoc planecie
Gosia i Piotr chcą całkowicie uniezależnić się od dostaw energii z Tauronu. Dlatego w najbliższych latach planują montaż pompy ciepła. Pozwoli to na jeszcze większe oszczędności finansowe związane z ogrzewaniem domu. Obecnie ogrzewają go piecem elektrycznym.
- Wiadomo, że najpierw trzeba wydać, żeby coś mieć. Liczymy, że uda nam się uzyskać dotację z programu Mój prąd, bo koszty pompy są dość wysokie - mówi gospodarz.
W planach ma również wykopanie studni. Taką gospodarczą wodę można by wykorzystać potem np. do mycia maszyn.
Piotr nie lubi, gdy coś się marnuje. Zarówno w kuchni, jak i w polu. Mnóstwo rzeczy w gospodarstwie zrobił sam, wykorzystując znalezione lub odkupione stare przedmioty: drzwi, okna i inne rzeczy. Jest złotą rączką, co widać w całym obejściu.
- Wszyscy produkujemy gigantyczne ilości śmieci. To, co robię można nazwać użytkowym recyklingiem. Chociaż w ten sposób mogę się przysłużyć planecie - uśmiecha się Piotr.