Nie masz konta? Zarejestruj się

Myślachowice

Zostawili Francję, wybrali Myślachowice

29.09.2022 16:00 | 15 komentarzy | 12 367 odsłon | Agnieszka Filipowicz
Małżeństwo Bartoszków kilka lat spędziło na emigracji we Francji. Z tęsknoty za Polską i rodziną oboje zdecydowali się jednak wrócić do kraju. Choć pochodzą ze Śląska, znaleźli swoje miejsce w Małopolsce. Wybrali Myślachowice.
15
Zostawili Francję, wybrali Myślachowice
Marlena i Damian Bartoszkowie
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas
Z Marleną Bartoszek rozmawiam w pięknym salonie w domu w Myślachowicach, który kupiła z mężem po powrocie z Francji. Damian jest budowlańcem, jak jego ojciec.

- Ma mnóstwo pomysłów na urządzenie tego domu. Budzi się rano i opowiada. Czasem aż boję się tego słuchać. Salon to jego dzieło - śmieje się Marlena.

Wcześniej oboje pracowali dla innych. We Francji - przez kilka lat przy zbiorze warzyw i owoców. To, co zarobili, postanowili przeznaczyć na kupno domu. Takiego niezbyt drogiego - do remontu. Przyszłego gniazdka szukali w wielu miejscach, głównie na Śląsku, bo on pochodzi z Rudy Śląskiej, a ona - z Mysłowic.

Zaczęło się od ogłoszenia
Może los tak chciał, że żaden dom na Śląsku im się nie spodobał. Albo był za drogi, albo - jeśli do remontu - to w bardzo kiepskim stanie. Postanowili więc poszukać trochę dalej - w Małopolsce Zachodniej. I tak natrafili na ogłoszenie z Myślachowic.

- W ogóle nie znałam tych okolic. Ale jak przyjechałam, od razu mi się spodobało. Tyle lasów, blisko szkoła, przedszkole, dom kultury - wspomina Marlena.

Damian myślał bardziej praktycznie. Wraz z ojcem najpierw ocenił, czy dom do remontu jest w takim stanie, że warto w niego inwestować. Okazało się, że tak. Długo nie zwlekali z decyzją.

- Postanowiłam, że otworzę tu gabinet kosmetyczny. To było ryzykowne, bo w końcu to wieś, choć my raczej czujemy się tu jak na przedmieściach, bo wszędzie jest blisko. Do Chrzanowa, Krakowa czy Katowic - mówi Marlena.

Warto było zaryzykować. Do jej gabinetu zaczęły zaglądać nie tylko mieszkanki Myślachowic, ale także Trzebini i Chrzanowa. Na zabiegi kosmetyczne, makijaż permanentny.

Marlena Bartoszek w swoim gabinecie kosmetycznym w Myślachowicach

 

Francuski epizod

Zanim trafili do Myślachowic, prawie cztery lata spędzili we Francji, na południu, blisko granicy z Hiszpanią.

Zbierali pomidory, truskawki. Pracę zaczynali o 6.00 rano, kończyli o 14.00. Popołudnia spędzali na plaży, nad morzem. Zwiedzali okolicę, jeździli do Hiszpanii.

- Byliśmy zachwyceni. Na początku myślałam nawet, że tam zostaniemy już na zawsze - mówi Marlena.
Ale z czasem dostrzegli niuanse, które im zaczęły nieco przeszkadzać. Na przykład Damianowi - dość wylewne witanie się mężczyzn np. na siłowni.

- Całują się ze sobą na przywitanie jak ze swoimi dziołchami. To dla mnie dziwne. Nie mogłem do tego przywyknąć - mówi.

Z kolei Marlena obserwowała, jak przybywa imigrantów z krajów arabskich.

- Zaczęły mi przeszkadzać te zaczepki na ulicy. Takie bezceremonialne, z podtekstem seksualnym. Przestałam się czuć bezpiecznie, gdy gdzieś szłam bez Damiana - wspomina.

Wreszcie dojrzeli do tego, by podjąć decyzję - wracamy do Polski.

Pan „Złota rączka"
Dom w Myślachowicach jest duży - 230 metrów kwadratowych. Damian odnawia go sam. Sąsiedzi niedowierzali, gdy zapowiedział, że sam go ociepli. Udowodnił im, że potrafi. Taka „złota rączka". Postawił rusztowanie, zrobił ocieplenie. Urządził żonie salon kosmetyczny. Teraz planuje kolejne prace remontowe, ale już wie, że plany trzeba zmodyfikować. Bo w kwietniu urodzi się ich córka - Julia. Ich dziecko będzie już rodowitym mieszkańcem Małopolski.

- Ale na pewno nauczę ją śląskiej gwary - śmieje się Damian.

W przeciwieństwie do żony, trudniej przychodzi mu powiedzieć po małopolsku: „idę na pole". Wciąż „wychodzi na dwór".

Jakie różnice dostrzega między Śląskiem a Małopolską?

- Kierowcy są chyba bardziej nerwowi niż na Śląsku, zwłaszcza w Krakowie - zauważa.

Oboje dostrzegają jednocześnie, że ludzie stąd bardzo lgną do Krakowa - do pracy, na zakupy, na koncert.

Choć do stolicy Śląska mają bliżej. Ale magia Krakowa działa.

Piękna okolica
Bartoszkowie dostrzegają też wiele zalet nowego miejsca zamieszkania. Dużo lasów wokół - to po pierwsze. I fajne kąpieliska w pobliżu - Balaton, Kozibród, Chechło. No i wygodny dom oraz życzliwi sąsiedzi.

Wcześniej oboje mieszkali w blokach. Marzyli o domu z ogródkiem. Teraz go wreszcie mają. Oboje włączają się w życie lokalnej społeczności. W domu kultury wzięli udział w zajęciach z tańca towarzyskiego. Uczestniczyli też w lokalnych biegach m.in. Puszcza Run.

Przez pierwszy rok we Francji myśleli, że zostaną tu na zawsze. Potem zmienili plany

 

Czy tęsknią za Śląskiem?
- Za parkiem chorzowskim - mówi Damian.
Trochę brakuje im terenu, gdzie mogliby wieczorami wyprowadzać swojego labradora.

- Wieczorem w ciemnym lesie, mimo że mam psa obok, czuje się trochę nieswojo - mówi Marlena.
Ale to są drobiazgi. Podsumowując wszystkie za i przeciw - bilans wypada dodatnio dla Myślachowic.
- Jest nam tu dobrze - mówią.

Na dniach urodzi im się pierwsza córka - Julka.
- Nie skończymy na tym - śmieje się Damian.
Marzą o trójce pociech, które będą wychowywać w Myślachowicach. Bo teraz to jest ich miejsce na ziemi.