Chrzanów
Kursuje między Chrzanowem i Londynem. W Anglii zarabia na życie, w Polsce tworzy muzykę i spędza czas z rodziną
Sławomir Wroński: To był 2004 rok. Co mnie ciągnęło na Wyspy? Chyba duża potrzeba wolności, poznawania świata. Ciekawiła mnie też wielokulturowość, a w Londynie widać ją na każdym kroku. Zawsze chciałem poznać ludzi z różnych zakątków świata.
Myślałam, że w pierwszej kolejności odpowiesz - chciałem poznać muzyczną kolebkę świata. Bo przecież w Londynie rodziły się różne trendy muzyczne, karierę zaczynali tam The Rolling Stones, David Bowie, Queen, The Police...
- To był kolejny powód. Kiedyś rozmawiałem z jednym Anglikiem na temat fenomenu tego miasta. Powiedział mi, że Londyn jest takim miejscem na ziemi, gdzie znajdziesz wszystko, czego zapragniesz. Zarówno w dobrym, jak i w złym znaczeniu. Dla osób takich jak ja, pasjonujących się muzyką, to wyjątkowe miejsce. Realizowałem tam różne projekty muzyczne.
Jakie?
- Przez pięć lat ze znajomymi muzykami tworzyliśmy zespół The Mercy House, graliśmy w klubach, na festiwalach, wydaliśmy płytę. To była dla mnie prawdziwa szkoła muzyczna, a zarazem ogrom pracy - trzy próby w tygodniu, w weekend występy. Lata spędzone w Londynie dały mi duże doświadczenie.
Jak się czułeś wtedy, w Londynie, jako Polak?
- Dobrze. Rzadko zdarzało się, bym od kogoś usłyszał jakąś nieprzychylną uwagę o imigrantach. Zresztą nie przejmowałam się jakimiś pojedynczymi opiniami.
Ale twoja żona, Magda, się przejmowała. Pamiętam, rozmawiałam z nią w czasie, gdy w Wielkiej Brytanii trwała dyskusja o Brexicie. Mówiła, że coraz częściej myśli o powrocie do Polski, do czego zresztą w końcu doszło...
- W trakcie tej kampanii przed Brexitem rzeczywiście coś się zmieniło. Myślę, że zaczęło się od Donalda Trumpa, który publicznie zaczął wyrażać się o imigrantach z niechęcią. Ta retoryka udzieliła się Brytyjczykom. Nieprzypadkowo właśnie w tym czasie tacy eurosceptycy jak Nigel Farage zaczęli być bardziej słyszalni. Wielu Brytyjczyków, którzy zagłosowali za Brexitem, sprzeciwiało się fali imigracji.
Masz podwójne obywatelstwo – polskie i brytyjskie. Czujesz się bardziej obywatelem Polski czy Wielkiej Brytanii?
- Czuję się obywatelem świata. Jestem Polakiem, a po części czuje się też Brytyjczykiem. Bardzo wielu rzeczy nauczyłem się w Wielkiej Brytanii. Rozwinąłem swą muzyczną pasję.
Ostatnio nagrałeś swoją pierwszą solową płytę "Stajnie Augiasza". Napisałeś słowa do piosenek.
- Przestało mi wystarczać występowanie na scenie wyłącznie w roli basisty. Chcę też komponować, pisać własne teksty. Zresztą pisałem je już wcześniej, ale do szuflady. Myślę, że na tym etapie życia mam więcej do powiedzenia.
Teksty piszesz po polsku, nie po angielsku...
- Znam dobrze angielski, jednak swe najgłębsze myśli najlepiej mi się wyraża w ojczystym języku.
POSłUCHAJCIE:
Całość rozmowy z artystą w aktualnym 41. numerze „Przełomu".
Komentarze
4 komentarzy
Stary Komuch - Ursus chyba żyje.
Kolejny chrzanowski celebryta wg Przełomu, wystarczy już.
Stary Komuch ; artyści czy recydywiści ?
Prawdziwi artyści z Chrzanowa to: Ursus, Kotin, Szkielet, Bicur, albo Stopa, cześć ich pamięci