Z tymi okręgami wyborczymi to jest, być może u nas, swego rodzaju "efekt salamandry".
Zabek u mnie, w okręgu nr 4, też startuje kandydat, który mieszka w okręgu 5 w Trzebini. Ma znane nazwisko i w zasadzie wydaje się, że największe szanse na zwycięstwo, bo rywalizuje tylko z trzema mniej znanymi kandydatami. Gdyby startował u siebie, czyli w okręgu nr 5, rywalizowałby z aż 8 kandydatami.
Też jestem zdania, że każdy rejon powinien mieć człowieka od siebie, ale przypuszczam, że tacy kombinatorzy byliby w stanie się przemeldować, więc i tak nie rozwiązałoby to problemu.
Zakładając, że ten znany z okręgu 4 wygra, będziemy mieli przynajmniej dwóch radnych w okręgu 5.
Nie wierzę w to, że przy ustalaniu ewentualnych inwestycji ktoś będzie brał pod uwagę moje podwórko, dlatego, że został tu wybrany.
Najgorsze jest to, że jest kilka dni do wyborów, a przeciętni (mało zainteresowani) ludzie dalej nie wiedzą o czym mówię, jak rozmawiam z nimi o nowej ordynacji wyborczej i podziale okręgów.
-- 7.11.2014 2:04 --
Zastanawiam się, czy kandydat ma wgląd do dokumentów rejestracyjnych innych kandydatów i cwaniak wybiera sobie okręg, gdzie będzie "gwiazdą". Gdyby była możliwość takiego wglądu do dokumentów, to "spryciarze" czekaliby do samego końca z rejestracją i startu stąd, gdzie niby mają największą szansę na wygraną. Pewnie prawo tego zabrania, ale jeśli ktoś jest już w radzie latami, to ma kumpli tu i tam i odpowiednie wejścia tu i tam...
Pochwały przyznane za posta: 2