Blogi
OPINIA. Mamy kryzys. Trzeba go wykorzystać
Z danych demograficznych wynika, że jesteśmy na równi pochyłej. Liczba mieszkańców na ziemi chrzanowskiej cały czas spada. W jakim tempie? Mogą Państwo prześledzić na infografice, którą publikujemy w bieżącym (5.) numerze tygodnika "Przełom". Trend jest bezlitosny co do rokowań na przyszłość.
Sama zadałam sobie pytanie, co mnie tu trzyma? Na pewno praca. Choć w branży nie jest łatwo, to ciągle daje mi satysfakcję, a galopujące zmiany nie zostawiają miejsca na znużenie i rutynę. Drugą kotwicą jest ponad 80-letnia mama, z którą nie chciałabym się rozstawać. Dom - w mniejszym stopniu mnie tu trzyma, bo choć go uwielbiam, to mam świadomość, że to tyko ściany i przedmioty.
Ale już moje dziecko - licealistka (podobnie jak jej koleżanki, z którymi czasem rozmawiam) nawet nie rozważają opcji pozostania tutaj. Dla nich mieszkanie w Polsce jest wątpliwym wyborem, a co dopiero w Chrzanowie, Trzebini czy Libiążu.
Co by mogło ich tu zatrzymać? Chyba tylko ogromny pech, jakaś nieprzewidziana sytuacja rodzinna, rozczarowanie „wielkim światem". Generalnie porażka. Nie brzmi to optymistycznie (powiat chrzanowski na czarną godzinę!).
Ale są przecież i tacy, którzy zostają tu z premedytacją albo świadomie wybierają to miejsce, mimo że mogliby zdecydować się na jakiekolwiek inne. Nigdy nie marnuję okazji, żeby zapytać ich o powody. Odpowiedzi są dosyć wyświechtane: bo są tutaj dziadkowie i ma kto pomóc przy dzieciach, bo działki i mieszkania są tańsze niż na Śląsku czy w Krakowie, bo jest dobry dojazd do obydwu tych aglomeracji, bo na co dzień nie ma korków i wszędzie jest blisko.
Nie spotkałam się jednak z odpowiedzią, że o decyzji zamieszkania tu zaważyły: możliwości zatrudnienia, świetne szkoły, bogata oferta kulturalna czy gastronomiczna, doskonale funkcjonująca komunikacja lokalna. Decyzje te zapadały raczej mimo że akurat tego tutaj nie ma.
Skoro się decydują, to jednak jest dla powiatu jakieś światełko w tunelu, choć głośne na całą Polskę wydarzenia - wstrząsy, dziury w ziemi, smród - na pewno nie pomagają. Kryzys demograficzny zbiegł się więc z kryzysowymi okolicznościami. Pech.
Jak powiedział Winston Churchill „Nie pozwól, aby dobry kryzys się zmarnował". Ten, który nam się przytrafił, wydaje się na tyle dobry, że nie sposób go zlekceważyć. Ciekawe, jak zostanie wykorzystany.
Grażyna Kaim
Komentarze
20 komentarzy
POgonić w imienty platformianą hołotę ze stołków starostowo - burmistrzowo - wójtowskich a będzie tylko lepiej!!
Mieszkają, grają na instrumentach, kręcą filmy, biorą aktywny udział w życiu lokalnej społeczności.
Dużo ludzi przeprowadza się z Krakowa, kupują mieszkania na osiedlach, budują domy na wioskach. Tyle, że oni pracują w Krakowie, u nas tylko mieszkają.
Czytałem, że są ludzie, którzy przeprowadzają się tu np. z Krakowa i jeszcze gmina im dopłaca "klimatyczne". Chyba nie jest tak źle jak Pani pisze.
Niech nadal PiS promuje porody zgwałconych przez wujków 14latek to dopiero wzrośnie liczba urodzeń.
Niech nadal UE promuje te całe teczowe LGBT,to dopiero wzrośnie liczba urodzeń!
Te "diamenty Forbesa" to wygląda jak jakiś artykuł "na zamówienie". Parafrazując klasyka: "jeśli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?"