Nie masz konta? Zarejestruj się

Jankowice

Na most czekali kilkaset lat

21.07.2022 15:00 | 0 komentarzy | 8 187 odsłon | Michał Koryczan

Z ARCHIWUM TYGODNIKA „PRZEŁOM". Pierwszy most w Jankowicach Niemcy wysadzili w powietrze. Drugi pod koniec żywota trzeszczał i chwiał się we wszystkie strony. Trzeci przypomina dziś w wielu miejscach ser szwajcarski i wkrótce podzieli los poprzedników.

0
Na most czekali kilkaset lat
Widok na most nad Wisłą i nad kanałem Smolice
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Początków przepraw przez Wisłę w rejonie Jankowic można szukać śmiało już w średniowieczu. To z tego okresu pochodzi pierwsza wzmianka o tej miejscowości. W dokumencie z 1242 r. pojawia się informacja, że Jankowice stały się własnością biskupstwa krakowskiego (podobnie jak m.in. Lipowiec, Babice, Zagórze i Rozkochów).

Zanim wybudowano most, przez Wisłę przeprawiano się łódką

 

Z Zatora przez Jankowice
Wydaje się, że już wtedy przez Jankowice przebiegał szlak prowadzący od strony Zatora w kierunku zamku Lipowiec, a następnie Chrzanowa. Podróż właśnie tą trasą (zbliżoną do przebiegu dzisiejszej drogi wojewódzkiej, przecinającej Babice, Olszyny i Jankowice) byłaby możliwie najkrótsza.
Jak zauważa historyk i pasjonat lokalnej przeszłości na ziemi chrzanowskiej Stanisław Garlicki, przeprawa na Wiśle w tym miejscu była o tyle ważna, że do końca XV wieku Zator znajdował się poza obszarem Rzeczpospolitej. Najpierw jako część Księstwa Oświęcimskiego, a potem jako stolica Księstwa Zatorskiego. Przeprawa w Jankowicach miałaby więc status swoistego przejścia granicznego.
- Nie była jednak specjalnie znana, bo nie prowadził tędy szlak międzynarodowy, tylko raczej lokalny, krajowy. Szlak międzynarodowy, prowadzący do Czech, biegł w okolicach Czernichowa, a z kolei do Niemiec przez Olkusz i Chrzanów - mówi Stanisław Garlicki.
Wyklucza możliwość, aby w średniowieczu lub w kolejnych kilku stuleciach w Jankowicach znajdował się typowy most.

Rowerem przez drewniany most. Zdjęcie z pierwszej połowy lat 50.

 

Promem przez Wisłę
- W Polsce nie było mostów na Wiśle praktycznie przez cały czas istnienia I Rzeczpospolitej, czyli aż do XIX wieku. Prowizoryczne mosty łyżwowe i pontonowe, które potem znosiła powódź, budowano jedynie w Warszawie. Do przepraw wykorzystywano brody, gdzie Wisła rozlewała się bardzo szeroko i można było tamtędy przejechać wozem lub przejść, bo woda sięgała po kolana. Na przeprawy szukano miejsc, gdzie jest w miarę bezpiecznie i nie ma wirów i silnego prądu, a koryto rzeki nie jest zbyt szerokie. W takich miejscach stosowano przeprawy promowe, czyli tratwy lub łodzie płaskodenne, ciągnięte linami z jednego brzegu na drugi. Takie rozwiązania stosowano zresztą jeszcze po drugiej wojnie światowej - opowiada Stanisław Garlicki.
Wydaje się, że przeprawa promowa funkcjonowała w Jankowicach przez setki lat, służąc także miejscowej ludności, która przewoziła bydło na pastwiska położone po drugiej stronie rzeki lub chciała dostać się na targ w Zatorze czy Oświęcimiu.
O funkcjonowaniu w Jankowicach promu wodnego, inaczej zwanego przewozem, pisze Franciszek Ciura w swojej książce „Klucz lipowiecki". W 1395 r. książę oświęcimski Jan III nadał bractwu plebanów ziemi zatorskiej między innymi przewóz na Wiśle naprzeciw Jankowic.
Jak podaje Franciszek Ciura, pomiędzy 1668 a 1724 r. prom został zerwany przez wodę. Nowy przewóz, po drugiej stronie Wisły, zbudowali wówczas dominikanie z konwentu krakowskiego, mający swoje posiadłości właśnie na tamtym terenie.
„Ich przewoźnik osoby korzystające z promu wysadzał na grunt jankowicki i z tej racji nie pobierał od jankowiczan zapłaty za swoje usługi" - pisze Franciszek Ciura.

Widok na drewniany most na Wiśle

 

Wioślarz z Jankowic
Ciekawostką jest, że w czasie, gdy ziemie byłego klucza lipowieckiego znalazły się w granicach Księstwa Warszawskiego (w latach 1809-1815), Jankowice posługiwały się pieczęcią z wizerunkiem wioślarza.
A kiedy w rejonie Jankowic został wybudowany pierwszy most? Jak mówi Stanisław Garlicki, na mapie sztabowej wojska Polskiego z 1933 r. oraz radzieckiej mapie z 1944 r., w Jankowicach nie znajdziemy takiego obiektu, a jedynie przeprawę promową.
Miłośnik lokalnej historii Mirosław Dudek mówi, że z relacji starszych mieszkańców wynika, iż most stał już podczas drugiej wojny światowej. Potwierdzałaby to informacja zawarta w książce Franciszka Ciury „Gminy Alwernia i Babice pod okupacją hitlerowskich Niemiec 1939-1945".
Wynika z niej, że w styczniu 1945 r. walki na terenie Jankowic koncentrowały się głównie na obronie mostu na Wiśle. Niemcy wycofując się z tego terenu przed nacierającą armią radziecką wysadzili przeprawę w powietrze.
- Jeden z mieszkańców pamiętających tamte wydarzenia opowiedział mi, że most zaczęli budować Polacy jeszcze przed wojną. Jej wybuch przerwał jednak prace. Kiedy Niemcy przejmowali całą infrastrukturę na Wiśle, to na swoje potrzeby odbudowywali zniszczone przez Polaków mosty lub wzmacniali te zachowane. Niedokończoną przeprawę w Jankowicach również rozbudowali. Nie była jednak zbyt szeroka. Dwa pojazdy nie mogły się na niej minąć. Zbudowana z desek kładka dla pieszych nie miała poręczy. Od mieszkanki Kwaczały słyszałem, że w styczniu 1945 roku głównodowodzący siłami rosyjskimi nacierającymi na Babice nakazał żołnierzom, aby udali się do Jankowic i zapobiegli wysadzeniu mostu. Najwyraźniej nie był on zaznaczony na mapach, bo dopytywali miejscowych, gdzie się znajduje - opowiada Mirosław Dudek.

Drewniany most w Jankowicach w zimowej scenerii sprzed lat

 

Most do pracy
Po wojnie przez Wisłę przeprawiano się początkowo łódkami, a potem promem. Do momentu, aż oba brzegi połączył drewniany most (znajdował się nieco na zachód od obecnej przeprawy).
- Był naprawdę solidny i długo się trzymał. Przetrwał zresztą wszystkie powodzie i wysokie fale na Wiśle. Wiadomo, że ruch samochodowy nie był wtedy tak duży jak dzisiaj. Aut osobowych było mało. Za to sporo autobusów woziło ludzi do pracy. Ja sam wiele lat pracowałem po drugiej stronie Wisły: w Zatorze, Spytkowicach czy Wadowicach - mówi Jan Augustynek z Jankowic.
Jak dodaje jego małżonka - Magdalena, z czasem stan przeprawy się pogarszał.
- Most był wiecznie naprawiany i autobusy nie mogły przez niego przejeżdżać, co dla ludzi było utrudnieniem. Trzeba było dotrzeć do Jankowic, na przykład rowerem, przejść przez most i tam dopiero wsiąść do czekającego autobusu - opowiada Magdalena Augustynek.

Konstrukcja tylko trzeszczała
Michał Kwaśniewicz z Wygiełzowa pamięta drewnianą przeprawę jeszcze z dzieciństwa i nie są to wspomnienia szczególnie miłe.
- W latach 80. most drewniany jeszcze stał, ale był już w złym stanie technicznym. Trzeba było wysiadać z autobusu, tego słynnego „ogórka", i przechodzić pieszo, a autobus przejeżdżał pusto przez most. Mimo to cała konstrukcja trzeszczała i się chwiała. Zawsze jako dziecko najbardziej bałem się tego fragmentu wyprawy do Zatora i dalej do Oświęcimia - mówi Michał Kwaśniewicz.
Pod koniec lat 80. został oddany do użytku istniejący do dziś stalowo-betonowy most, a właściwie to dwa. Pierwszy od strony Jankowic, nad głównym korytem Wisły, oraz drugi, nad wybudowanym wzdłuż niego kanałem żeglugowym Smolice (od strony Podolsza).
Przeprawy łączące powiaty: chrzanowski i oświęcimski przetrwały powodzie, w tym tę pamiętną z 1997 r. Poziom wody w rzece był tak wysoki, że przelewała się przez mosty.
Wkrótce zostanie zapisana nowa karta w historii jankowickich przepraw. Rozsypujący się most nad głównym korytem rzeki będzie całkowicie zdemontowany. W jego miejsce powstanie zupełnie nowy obiekt. Prace mogą się rozpocząć jeszcze w tym roku (przeprawa nad kanałem żeglugowym Smolice została zmodernizowana w ubiegłym roku). Wszyscy mają nadzieję, że wytrzyma dłużej niż poprzednik.
Michał Koryczan

Archiwum Przełomu nr 16/2021