Chrzanów
Chciałem udowodnić sobie, że potrafię to osiągnąć
Natalia Feluś: Łaciny uczysz się w szkole w ramach zajęć rozwijających - godzinę tygodniowo. Po co?
Paweł Bolek: Na początku pierwszej klasy, kiedy o tym decydowałem, myślałem, że pójdę na studia prawnicze, a tam łacina ma zastosowanie. Z biegiem czasu lekcje coraz bardziej mi się spodobały. Odkryłem, że wiele języków nowożytnych, jak np. francuski, którego też się uczę, wywodzi się z łaciny. Nawet angielski ma bardzo dużo słów zapożyczonych z łaciny. Wciągnąłem się.
Co zainteresowało cię w łacinie na tyle mocno, że zdecydowałeś się wystartować w olimpiadzie z tego języka?
Podczas ćwiczeń gramatycznych, które robiliśmy na zajęciach z panią profesor Magdaleną Goncarz, usłyszałem, że świetnie mi idzie, że widzi we mnie potencjał. Na początku żartowaliśmy sobie o olimpiadzie, nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, że zmieni się to w realny plan.
Musisz mieć dobrą motywację.
Samodyscyplina i konsekwentne dążenie do celu to podstawa. Ale mam też ogromne wsparcie rodziców, którzy podsuwają mi wiele możliwości rozwoju. Dużo dały mi także wakacje w Wiosce Olimpijskiej z rówieśnikami-olimpijczykami z Polski oraz znakomitymi wykładowcami uniwersytetów z całego świata.
Łacina jest mało popularna. Łatwiej jest dzięki temu przebić się na ogólnopolski poziom olimpiady?
Faktycznie w olimpiadzie z łaciny jest dużo mniej uczestników niż np. w olimpiadzie z j. angielskiego. Ale nie było mi łatwiej, bo muszę poświęcać naprawdę dużo czasu temu przedmiotowi. Nikt nie mówi po łacinie, nie ma filmów w tym języku, więc odpada możliwość osłuchania się, tak jak w przypadku języka angielskiego. Angielski wydaje się, że każdy zna. Wielu ludzi uważa, że na bardzo dobrym poziomie, stąd ogromna popularność olimpiady z tego przedmiotu, o czym przekonałem się w zeszłym roku, gdy zostałem jej laureatem.
Całość rozmowy dostępna w bieżącym wydaniua tygodnika "Przełom", również w wersji elektronicznej do kupienia TUTAJ.