Nie masz konta? Zarejestruj się

Trzebinia

W Japonii czułem się jak dziecko w olbrzymim sklepie z zabawkami

01.12.2021 15:00 | 0 komentarzy | 5 851 odsłon | Natalia Feluś
Z ARCHIWUM TYGODNIKA „PRZEŁOM". O swoim rocznym pobycie w Kraju Kwitnącej Wiśni, Japończykach, ich kulturze, kulcie pracy, języku, a także o prestiżowym stażu w firmie Hitachi w Tokio, w rozmowie z Natalią Feluś opowiada trzebinianin Marcin Warszewski.
0
W Japonii czułem się jak dziecko w olbrzymim sklepie z zabawkami
Marcin Warszewski w Japonii
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Natalia Feluś: Skorzystałeś ze stypendium Vulcanus w Japonii - co to za program i kto może wziąć w nim udział?
Marcin Warszewski: To roczny program trwający od początku września do końca sierpnia następnego roku, organizowany dla studentów studiów technicznych przez Europejsko-Japońskie Centrum Współpracy Przemysłowej. Składa się z dwóch części: 4-miesięcznego kursu języka japońskiego oraz 8-miesięcznego stażu związanego z kierunkiem studiów uczestnika. Aby ubiegać się o udział w programie, trzeba być obywatelem jednego z krajów członkowskich Unii Europejskiej oraz studentem co najmniej czwartego roku kierunku technicznego.

Udało ci się przejść wnikliwą selekcję i dostać do programu. W jaki sposób wybiera się kandydatów?
- Co roku aplikuje około 800 osób z całej Europy, z czego ostatecznie kwalifikuje się 20 - 30. Pierwszy etap rekrutacji polega na przeanalizowaniu szeregu dokumentów wysyłanych przez aplikujących np. karty wyników ze studiów, listu z opinią na temat kandydata od jego opiekuna naukowego na uczelni, CV czy listu motywacyjnego. Ostatecznie wyłonionych zostaje około 100 potencjalnych kandydatów. Informacje o nich zostają przedstawione firmom japońskim biorącym udział w programie. Od tego momentu proces przypomina już rekrutację na stanowisko pracy, włącznie z rozmową kwalifikacyjną on-line. Na koniec firmy informują organizatorów o wybranych kandydatach.

Jak sądzisz, czym wybiłeś się na tle tylu konkurentów?
- Same umiejętności czy wyniki naukowe to nie wszystko. Konieczne jest zaznaczenie w jakiś chwytliwy sposób w swoim liście motywacyjnym i CV tego, co wyróżnia nas na tle innych, równie dobrych kandydatów i tym samym uchwycenia uwagi rekrutującego. Zwracam na to uwagę, bo gdy aplikowałem po raz pierwszy, nie przyłożyłem się dość dobrze do napisania listu motywacyjnego i nie przeszedłem dalej.

Co otrzymałeś w ramach stypendium?
- Każdy z uczestników dostaje 1,9 mln japońskich jenów, czyli ok. 19 tys. dolarów amerykańskich, które wypłacane są na miejscu w comiesięcznych transzach. Kwota ta w zupełności wystarcza do codziennego życia, wliczając w to wydatki na transport, żywność, czy zwiedzanie. Dodatkowo zapewniane jest darmowe zakwaterowanie w pobliżu miejsca odbywania stażu.

Jak wyglądała twoja styczność z językiem japońskim?
- W okresie licealnym kontakt z japońskimi komiksami stopniowo rozbudzał moje zaciekawienie tamtejszą kulturą i językiem. Z pomocą internetu i kilku zakupionych książek zacząłem uczyć się języka i zgłębiać wiedzę o kulturze. Po przylocie na miejsce i rozpoczęciu kursu japońskiego, elementem sprawiającym mi największe trudności - zarówno w samym języku jak i w życiu codziennym - było japońskie pismo, tzw. kanji.

Udało ci się go nauczyć?
- W japońskim systemie edukacji do zakończenia szkoły średniej nauczane jest 2 136 znaków, które uważane są za „powszechnie wykorzystywane". Poznałem ok. 400 z nich, z których niestety większość zdążyłem już zapomnieć. Szczęśliwie dla mnie, przez cały rok miałem okazję mieszkać w stolicy Japonii, gdzie na różnego rodzaju znakach informacyjnych oprócz języka japońskiego był również angielski. Ostatecznie, po zakończeniu 4-miesięcznego intensywnego kursu japońskiego, byłem w stanie samodzielnie porozumiewać się w kontekście podstaw życia codziennego, jak i poradzić sobie z odczytaniem powszechnych treści. Dzięki temu czułem się swobodnie w całkowicie obcym dla mnie miejscu.

W jakiej firmie byłeś zatrudniony?
- 8-miesięczny staż odbywałem w centrum technologicznym firmy Hitachi w Tokio. Sam obiekt był dość ciekawy. Tworzyło go kilka 8-piętrowych budynków otoczonych dość obficie zalesionym obszarem. Wyraźnie kontrastowało to z gęstą i wysoką zabudową miasta. Były to bardzo dogodne warunki do przemyśleń nad rozwiązaniem problemów, nad którymi pracowali tamtejsi naukowcy - spacerując z dala od ekranu komputera. Sam również często stosowałem tę technikę, tym bardziej, że projekt, którym się zajmowałem, zdecydowanie przekraczał wiedzę zdobytą w trakcie studiów.

Nad czym pracowałeś?
- Nad stworzeniem programu sztucznej inteligencji do efektywnego zarządzania pieniędzmi w bankomatach. W dużym uproszczeniu, polegało to na stworzeniu autonomicznego systemu będącego w stanie podjąć decyzję (bez zaangażowania człowieka), o tym, kiedy i ile pieniędzy należy dostarczyć lub zabrać z danego bankomatu (wzywając tym samym konwojentów), tak aby jednocześnie zapewnić stałą usługę wypłacania i deponowania pieniędzy dla klientów, a z drugiej minimalizować koszty dostaw i nieefektywnej alokacji pieniędzy przez właściciela. Ostatecznie, po wielu dniach i wieczorach spędzonych nad nauką na temat sztucznej inteligencji (z którą niestety nie miałem styczności na studiach), przy wsparciu moich japońskich kolegów z pracy, a w szczególności mojego szefa, udało się zakończyć wspomniany projekt z sukcesem, zdecydowanie przewyższając w wynikach poprzednie narzędzie stworzone przez firmę.

Jak zdobyte w Japonii doświadczenie wykorzystujesz w swojej obecnej pracy?
- Wyjazd na drugi koniec świata dał mi przede wszystkim dużo pewności siebie, co w dzisiejszym, zglobalizowanym świecie wydaje się kluczowe. Praca przy różnego rodzaju zagranicznych projektach w mojej obecnej firmie i częsty kontakt z wielkimi ekspertami w swojej branży nie jest dla mnie w żaden sposób deprymujący, co ułatwia mi przekazywanie moich własnych pomysłów i spostrzeżeń.
Dodatkowo, wyzwanie jakim było zgłębienie wiedzy na temat, z którym nie miałem wcześniej styczności, rozwinęło moje umiejętności techniczne związane z metodami matematycznymi i zdolnościami pisania programów komputerowych.

Jak osobiście odbierasz życie i kulturę w Japonii?
- Czułem się tam jak dziecko w olbrzymim sklepie z zabawkami. Wysokie wieżowce okraszone kolorowymi neonami, tłumy ludzi w Tokio i specjalnie desygnowani asystenci na peronach kolejowych dopychający ich do wagonów metra w porannych godzinach szczytu, kolej magnetyczna poruszająca się z prędkością bliską 600 km/h, czy w końcu w pełni zautomatyzowana muszla klozetowa. To tylko część z rzeczy, które wywoływały u mnie fascynację, niedowierzanie, podziw i śmiech. Długo można by na ten temat mówić, jednak faktem jest, że to, czego doświadczyłem w tym kraju, przerosło moje oczekiwania i było czymś zupełnie innym niż to, co można zobaczyć w Polsce czy innych krajach europejskich.

Jacy są Japończycy?
- Dość zachowawczy, ale sympatyczni i skorzy do pomocy, szczególnie na peryferiach, gdzie życie biegnie znacznie wolniej niż w stolicy. Pomimo kilku kulturowych wpadek - np. krótkiej podróży w wagonie kolejowym przeznaczonym dla kobiet, do którego nieświadomie wbiegłem, goniąc odjeżdżający pociąg - nigdy nie spotkałem się z niechęcią, odtrąceniem czy wrogością. Wręcz przeciwnie.

Co z japońskim kultem pracy?
- Praca jest czymś, co Japończycy traktują śmiertelnie poważnie. Tzw. kult pracy jest szczególnie widoczny w dużych japońskich firmach z wieloletnią tradycją, charakteryzujących się mocno hierarchiczną strukturą. W takich przedsiębiorstwach zdarzają się bezpłatne nadgodziny czy też pozostawanie na swoim stanowisku pracy do momentu opuszczenia lokalu przez przełożonego. Wynika to z typowo azjatyckiej praktyki biznesowej charakteryzującej się dużym kolektywizmem wykonywania prac i dbania o dobro wspólne. Wszystko to stwarza w Japończykach silne poczucie odpowiedzialności. Wręcz odebrane jako nietakt byłoby pozostawienie szefa - osoby, która zabiega o nas na co dzień - samego ze swoimi obowiązkami, czy też zawiedzenie całej grupy poprzez niewywiązanie się i niezrealizowanie własnych zadań.

Jak to wyglądało w twojej pracy?
- Gdy potrzebowałem zostać dłużej, mój szef od razu to dostrzegał i upewniał się, czy aby nie potrzebuję pomocy w rozwiązaniu jakiegoś problemu. Warto również dodać, że firmy japońskie starają się fizycznie aktywizować swoich pracowników. Dają im możliwość zrzeszania się w różnych klubach sportowych związanych np. z piłką nożną, koszykówką (sam chodziłem na treningi), badmintonem, karate, kendo (japońska sztuka walki mieczem) i innymi dyscyplinami, udostępniając do tego celu - jak w przypadku Hitachi - profesjonalną salę sportową.

Co warto byłoby przenieść do nas z tamtejszej kultury?
- Elementy z rozrywki, transportu i jedzenia. Jeżeli chodzi o rozrywkę, to mam na myśli karaoke. W odróżnieniu od tego, które znamy w Polsce, w Japonii jest to osobna gałąź przemysłu rozrywkowego. Amatorom karaoke udostępniane są zamykane pokoje o różnych wielkościach, wyposażone w sprzęt audiowizualny. Można tam w gronie znajomych i bez skrępowania bawić się nawet przez całą noc. Wspominając transport, mam na myśli przede wszystkim kolej. W samym Tokio żyje ponad 9 milionów ludzi. W całym obszarze metropolitarnym Tokio ponad 38 milionów. Efektywna obsługa tak gigantycznej liczby osób na tak niedużej powierzchni może być zrealizowana wyłącznie przy wykorzystaniu sprawnego transportu zbiorowego jak kolej czy metro.
I jedzenie. Pomimo coraz większej liczby pojawiających się w naszym kraju restauracji z kuchnią japońską, nie udało mi się trafić na miejsce, które byłoby w stanie odzwierciedlić to, co miałem okazję skosztować w kraju Kwitnącej Wiśni. Wyjeżdżając do Japonii byłem mało entuzjastycznie nastawiony do dań rybnych i z owoców morza. Nigdy bym nie przypuszczał, że je tam tak bardzo polubię. Oprócz doznań smakowych, wizyta w tamtejszej restauracji serwującej sushi, to często prawdziwy spektakl, podczas którego możemy podziwiać kucharza-mistrza doskonalącego się w tym fachu przez wiele lat, przygotowującego dania tuż przed naszym nosem.

 

CV
Marcin Warszewski, rocznik 1990, pochodzi z Trzebini, absolwent II LO w Chrzanowie, skończył transport na Wydziale Inżynierii Lądowej na Politechnice Krakowskiej. Uczestnik rocznego stypendium Vulcanus w Japonii. Interesuje się koszykówką, programowaniem, grami komputerowymi, ekonomią, a nade wszystko kulturą Japonii. Obecnie mieszka i pracuje w Krakowie. Mąż i tata półtorarocznego synka.

Archiwum Przełomu nr 42/2020